31.08.2014

Snow Dragon

Chciałbym zamieścić tutaj jeden z opisów herbaty, który napisałem swego czasu. A że opisana jest w nim herbata, której niestety już nie mam, a odczucia jakie doznałem, pamiętam do dzisiaj, nie chciałbym o niej zapomnieć. Oto opis: 


Chciałbym przedstawić jedną z najciekawszych herbat, z którymi zetknąłem się w życiu. Jest nią zakupiona w sklepie Five o'clock w Galerii Katowickiej herbata o magicznej nazwie "White Snow Dragon Organic". Kupując tę herbatę, dokładnie przyjrzałem się liściom. Wprowadziły mnie one w zachwyt, ponieważ przypominają mi morską pianę, kiedy to fale w blasku słońca uderzają o piaszczysty brzeg. Można także stwierdzić, że lada moment narodzi się z niej bogini Afrodyta.


A teraz kilka słów o samej herbacie: wywodzi się ona z Chin. Wykonana z przepięknych, młodych, wysokiej jakości herbacianych fleszy. Zbierana w górach Huang Shan - terenów, które słyną nie tylko ze wspaniałej herbaty, ale także z przepięknych wschodów słońca, jak również zjawiska "morza mgieł", co idealnie wpływa na herbaciane krzewy, a co za tym idzie, na smak i jakość tego specjału. Sam fakt wpisania tego miejsca na na listę światowego dziedzictwa UNESCO, podkreśla istotę niezwykłości i szlachetności tego obszaru. W zapachu herbata wydaje się być lekko pikantna o wyrazistym, roślinnym akcencie. Zapach podczas parzenia, świetnie zapowiada to, co będzie się działo podczas próbowania. Jej smak jest delikatny, a zarazem niezwykle wyraźny, kwiatowy. Jej degustacja jest jedną z najprzyjemniejszych chwil mojego życia. Kolor naparu jest przyjemnie jasnozielony, klarowny.

Liście zalałem wodą o temperaturze 85 stopni C i parzyłem przez 3 minuty. Drugie parzenie wydłużyłem w czasie o jedną minutę, parząc listki w tej samej temperaturze. Według mnie równie wspaniałe co pierwsze, o ile nie pokusić się o stwierdzenie, że jest smaczniejsze. Postanowiłem także zalać listki po raz trzeci, i muszę przyznać, że się nie zawiodłem - smak był po prostu nieziemski.

Polecam każdemu, aby spróbował tę herbatę, bo naprawdę warto. Z pewnością nikt się na niej nie zawiedzie!



Aktualizacja 19.07.2016 r.: 

Po jakimś czasie... (długim czasie od degustacji), którą opisałem wyżej, dostałem przesyłkę od Agnieszki, która wraz z innymi herbatami podesłała mi właśnie Snow Dragona, tak dla porównania. Jednak tym razem pochodził on ze sklepu Czas na Herbatę. Chcąc odtworzyć tamte warunki, wziąłem szklany czajniczek nr 2 (gdyż pierwszy przeszedł do historii), przygotowałem wodę o temperaturze 70 stopni C. 6 gramów herbaty zalewałem około 400ml wody. Parzenia trwały kolejno 3, 4 i 6 minut.


Tamtą herbatę piłem tak dawno (jeszcze przed założeniem bloga - a prowadzę go już prawie 2 lata), że niestety nie uda mi się porównać smaku obu herbat. Jednak można bez problemu zauważyć, że listki wyglądają całkiem inaczej. Tym razem początkowo stwierdziłem, że wyglądają jak świderki czy ślimaczki. Jednak przypominając sobie stary opis... brzmi to stwierdzenie zbyt banalnie... prawda? W związku z tym wymyśliłem bardziej mistyczne rozwiązanie: liście herbaty Snow Dragon z Czasu na Herbatę przypominają mi srebrzyste loczki Anioła. Prawda, że brzmi o wiele lepiej? ;) 


Wracając jednak do zapachu i smaku, liście suchej herbaty pachną bardzo delikatnie, roślinnie. Wszystko zmienia się, kiedy umieścimy je w ogrzanym naczyniu. Wtedy znika roślinność, a w jej miejsce pojawia się akcent pieczonych owoców - kwaśnych jabłek. 


Napar z pierwszego parzenia miał ciekawy aromat, w którym wspomnianego podpiekania nie uraczyłem. Pojawiły się nuty kwiatowo-owocowe z nutką roślinności. Jeżeli chodzi o smak, to w jego przypadku dominowały właśnie akcenty roślinno-kwiatowe, a owoce odeszły w siną dal. Nie było w nim w ogóle goryczki. Sam napar był bardzo płynny, przyjemny. 


Kolejne parzenie początkowo było bardzo roślinne, jednak wszystko się zmieniło, kiedy napar odrobinę ostygł - wtedy pojawiły się akcenty owocowo-kwiatowe. 

Ostatnie, trzecie parzenie dało już silną i dominującą roślinność. Początkowo wydawało mi się, że napar będzie spośród wszystkich najbardziej brutalny pod względem goryczki... jednak pomyliłem się. 


Ta herbata była ciekawym, całkiem innym powrotem do tej pozycji. Nie tylko w związku z tym, że była po prostu inna, ale sam widzę, że zwracam uwagę na całkiem inne walory herbaty. Naprawdę ciekawe doświadczenie! :) 

Cześć!

Nazywam się Łukasz, i mam 23 lata. Tematem herbacianym interesuję się od września 2013 roku. A wszystko zaczęło się od zestawu do yerba mate. Następnie postanowiłem spróbować herbaty zielonej. I na tym się nie skończyło. Poznałem się z herbatami oolong, białymi itd. Na początku do herbat pu-erh czy żółtych nie miałem przekonania. Jednak teraz, wszystko zaczyna się zmieniać. Już poznaję herbaty pu-erh, a z żółtą, historia moja związana jest w taki sposób, że nie trafiłem na herbatę zbyt dobrą, i automatycznie zniechęciłem się do wszystkich, co okazało się błędem. Bloga postanowiłem założyć przede wszystkim po to, aby zapamiętać aromaty, smaki herbat, z którymi zetknąłem się w moim życiu. A było ich na tyle dużo, że niestety już o niektórych zapominam (pomimo że nie zasługują na to). Również tutaj będę zamieszczać najważniejsze informacje z mojego herbacianego życia, między innymi ważniejsze daty, do których pamięci nie mam. Także mogę stwierdzić, że blog ten jest moim małym światem, do którego mogę przenieść się w każdej chwili. 

Poza tym, jestem studentem filologii rosyjskiej. Wolne chwile uwielbiam spędzać nad czareczką aromatycznej herbaty. Lubię także czytać książki, między innymi te, związane z kulturą i tematem herbaty.

Kontakt ze mną jest możliwy za pomocą formularza kontaktowego (znajdującego się w lewej kolumnie), lub poprzez e-mail: lukasz.geborek22@gmail.com



1 2 3