27.09.2014

Kubański Blues

Dzisiaj mamy piękny, słoneczny dzień. Z każdym promieniem słońca, przypominają mi się letnie, wakacyjne chwile. Z tymi chwilami wiąże się smak mohito, a z tym aromatem - zielona herbata Kubański Blues. W związku z tym, jej zaparzenie wydaje się być już tylko formalnością. 



Susz herbaciany pięknie się prezentuje. Podstawą tej mieszanki, jak to zwykle bywa przy aromatyzowanych, zielonych herbatach - jest chińska sencha. Wzbogacona została ona skórką i kawałkami limonki. Jednak trudno w to uwierzyć, ponieważ przyglądając się bliżej skórce tego cytrusa, można pomyśleć, że prędzej pochodzi ona z pomarańczy. Dodatkowo możemy napotkać kwiaty i płatki następujących roślin: ostu, nagietka oraz kocanki piaskowej. Białe kryształki, widoczne na fotografii, to dodatek cukru. Przyznam, że pierwszy raz spotkałem się, aby do herbaty został on dodany. Na szczęście, nie zmienia zbytnio smaku, ponieważ wtedy herbata nie była by dla mnie zbyt smaczna. Wykorzystany aromat mohito jest bardzo przyjemny, dość mocny, jednak nie zniechęcający. Dodatkowo w suszu znajduje się mięta, gdyż bez niej mohito nie mogłoby istnieć. 




Do zaparzenia herbaty użyłem 400ml wody o temperaturze 70 st.C, oraz 6 gram suszu. Listki parzyłem 3 minuty. Napar wyszedł klarowny, żółtego koloru. W smaku herbata jest delikatna, przyjemna. Wypróbowałem także jej drugie parzenie, jednak tym razem listki zalałem wodą o temperaturze 80 st.C. wydłużając czas o jedną minutę. Wyśmienicie smakuje również, kiedy ją schłodzimy. W okresie lata, idealnie może zastąpić orzeźwiające napoje, nie tylko ze względu na dodatek mięty. Z pewnością, w wakacje przyszłego roku, znowu z przyjemnością do niej powrócę.

25.09.2014

Herbaciarnia Czajnik - Gliwice

Herbata odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę. Piję ją codziennie w domu. Jednak od czasu do czasu, warto poświęcić chwilę na to, aby móc degustować ją w innym miejscu, zwykle bardzo klimatycznym, odmiennym od zacisza domowego. Z pewnością takim miejscem jest herbaciarnia Czajnik w Gliwicach, przy ulicy Fredry 4. 


24 września, po wcześniejszej, nieudanej próbie, która zakończyła się fatalnie (złapała nas burza z ogromnymi gromami, która przemoczyła nas do suchej nitki), w końcu udało mi się dotrzeć do tego magicznego miejsca. Wystrój w herbaciarni jest cudowny. Z zewnątrz, herbaciarnia wygląda bardzo niepozornie - jednak czary zaczynają się, kiedy zrobimy pierwszy krok za drzwiami. Znajduje się tam masę podestów, na których możemy poczuć niezwykły klimat. W herbaciarni unosi się przyjemny, orientalny zapach, prawdopodobnie pochodzący z zapalanych kadzidełek. Wybrany podest okazał się strzałem w dziesiątkę. Masę poduszek, na ścianach tkaniny z wzorem słoni - to jest to, czego potrzeba do odpoczynku, przy czarce herbaty. 

 

Bardzo żałuję, że z przyczyn technicznych, nie udało mi się wykonać większej ilości zdjęć, lepszej jakości. Musiałem posłużyć się jedynie aparatem w smartfonie. Jednak nic straconego, ponieważ już teraz pragnę pojechać tam ponownie. 

Herbata, którą degustwałem, okazała się wyjątkowa. Była nią biała, chińska herbata "Snow Buds". Jak powiedział pan herbaciarz, że jest ona czymś pomiędzy Baihao Yinzhen, a klasycznym Pai Mu Tanem. Przyznam szczerze, że pierwsze parzenie, jak dla mnie miało w sobie ogromny temperament. Smak na długo pozostawał w ustach, z wyczuwalną goryczą. Dwa kolejne parzenia, okazały się delikatniejsze od pierwszego, i były równie wyjątkowe. 

Herbaciarnia ta z pewnością jest wyjątkowym miejscem, do którego (jak już wspomniałem) z przyjemnością powrócę. Nie tylko ze względu na klimat, czy pyszną herbatę, ale również dzięki miłej obsłudze. Z tą wycieczką, wiąże się jeszcze jedna istotna rzecz, mianowicie zakup, o którym napiszę w kolejnym poście. 

Dodatkowo, w sąsiedztwie herbaciarni, znajduje się piękny Park Fryderyka Chopina, w którym rosną palmy. Z pewnością jest to związane z znajdującą się w tym parku palmiarnią. Jest to miejsce, w którym równie można odetchnąć oraz mile spędzić czas, a nawet zapomnieć, że jest się dalej na Śląsku. 

 

23.09.2014

Mieszanka "Bądź fit"

Za oknem deszcz, czasem zza chmur zagląda słoneczko, a mnie na myśl przyszła mieszanka "Bądź fit". Natychmiast postanowiłem ją zaparzyć, oraz napisać kilka słów na jej temat. 




Mieszanka ta, jest fascynującym połączeniem herbaty pu-erh oraz oolong. Poza tym, znajdziemy tam listki mięty zielonej oraz pieprzowej. Uzupełnienie tworzą kawałeczki jabłek a także truskawek, których niestety nie widzę. Całość dopełnia aromat pigwy. Kiedy otworzymy paczuszkę, czujemy bardzo interesujący, orzeźwiający, słodki zapach owocowo-miętowy. Kiedy zamawiałem tę mieszankę, byłem do niej bardzo sceptycznie nastawiony, jednak uważam że była ona bardzo dobrym wyborem, gdyż teraz bardzo chętnie do niej powracam. 

Do mojego kubka o pojemności 300ml, z dość dużym zaparzaczem, nasypałem 2 łyżeczki herbaty. Całość zalałem wrzątkiem i parzyłem pod przykryciem (jak ziółka) niewiele ponad 4 minuty. 




W smaku, herbata jest bardzo przyjemna. Absolutnie nie jest wyczuwalna nuta ziemistości, jaką określa się herbatę pu-erh - prawdopodobnie jest jej niewiele. Po oddzieleniu liści od naparu, widoczne są duże, charakterystyczne liście herbaty oolong. Dużą część stanowią jabłka, oraz mięta. Niestety, listki mięty są dość dobro zmielone, co jest zdecydowanym minusem dla tej herbaty. Mięta przesypuje się przez zaparzacz do naparu... 




Kolor herbaty jest dość ciemny, co jest dowodem na obecność pu-erha. Smak jest zdecydowanie interesujący, orzeźwiający, inny niż pozostałe aromatyzowane herbaty. Dodatkowym plusem jest połączenie zdrowotnych składników, co sprzyja zdrowemu odżywianiu, oraz pomaga tracić zbędne kilogramy. 

18.09.2014

"TAO CHIŃSKIEJ HERBATY przewodnik praktyczny i kulturalny"

Wiedzę o herbacie można czerpać z różnych źródeł. Mniej lub bardziej wiarygodnych. Można zasięgnąć wiedzy w Internecie, na blogach, czy innych witrynach. Dla miłośników książek, zdecydowanie dobrym wyjściem jest zaczerpnięcie wiedzy z literatury. 

Jedną z bardzo dobrych pozycji jest książka "TAO CHIŃSKIEJ HERBATY przewodnik praktyczny i kulturalny", której autorką jest pani Ling Yun - mistrzyni ceremonii parzenia herbaty w Chinach. 

Książka składa się z wstępu, wprowadzenia, pięciu rozdziałów, które są zatytułowane nazwami chińskich żywiołów: Metal, Drewno, Ziemia, Woda, Ogień. Na końcu znajduje się również epilog oraz dodatki w postaci bibliografii, indeksu, oraz bardzo ciekawej rzeczy, którą jest wykaz panujących Dynastii Chin. 


Książka jest bardzo wciągająca, można przeczytać ją jednym tchem. Zawiera dużo fotografii, jak również bardzo wartościowego tekstu, z którego można wiele wiedzy wynieść, między innymi o właściwościach herbaty, obyczajach, rodzajach, utensyliach, czy sposobach parzenia. Szkoda, że autorka nie rozwinęła bardziej, niektórych kwestii, co było by dużym plusem, ponieważ książka ma niewiele ponad 150str., z czego sporą część stanowią kartki, które oddzielają liczne w niej rozdziały.

Książka wprowadza w fantastyczny klimat, który niestety (jak dla mnie) troszeczkę "zburzony" zostaje przez fotografię hamburgera na 10. stronie. Czy była ona do końca potrzebna, niestety nie wiem, najwidoczniej tak, skoro tam się ona znajduje... Dodatkowo idealny jest papier, który jest w miarę sztywny, jednak bardzo przyjemny w dotyku. Bardzo nie lubię książek, drukowanych na papierze kredowym. 

Pozycja ta jest bardzo godna uwagi, jednak posiada również jeden, ogromny mankament. Jest ona strasznie trudno dostępna. Szukałem jej w sklepach prawie rok, i udało mi się to w jednym z saloników prasowych w Zabrzu (podczas wycieczki do herbaciarni Czajnik). Jest ona dla mnie pewnego rodzaju unikatem. Poza tym, nigdzie więcej jej nie spotkałem (poza aukcjami, czy sklepami, które chciały za nią o wiele więcej, niż wynosi cena rynkowa)... a szkoda, ponieważ zyskała by z pewnością wielu herbaciarzy-zwolenników, lub osób po prostu zainteresowanych tematem.

17.09.2014

Da Hong Pao

W wakacje tego roku w krakowskiej herbaciarni Czarka, zakupiłem herbatę Da Hong Pao. Wiele czytałem o tej herbacie, i sam postanowiłem ją wypróbować. Nazwa, z języka chińskiego oznacza Dużą Czerwoną Szatę, co związane jest z legendą, do przeczytania której zachęcam z całego serca. Oryginalnie herbata ta pochodzi z gór Wuyi, jednak jej produkcja z tego miejsca jest niewielka, a ceny są kosmicznie niewyobrażalne. Ciekawostką jest, że pierwotnie zbierana była ona przez wytresowane do tego małpy. Na szczęście, herbata ta dostępna jest w większych ilościach, i dużo niższych cenach. Jednak nie jest już to ta sama, z pierwotnego miejsca jej pochodzenia. 





Susz wydaje się być bardzo lekkim, koloru bardzo ciemnego brązu wpadającego w czerń. Listki poddane są 60 procentowej fermentacji. Herbatę zaparzyłem w moim pierwszym gaiwanie. Użyłem 1,5g herbaty na 50 ml wody o temperaturze 90st.C. Jest ona bardzo wydajna, ponieważ wykonałem aż siedem parzeń, które trwały kolejno: 1min; 50sek; 1min20sek; 1min50sek; 2min30sek; 3min; 4min. Smak naparu jest słodki a za razem delikatnie gorzki. Jest to zdecydowanie atutem tej herbaty, że łączy w sobie oba te smaki. Jak widać na fotografiach, herbata ma bardzo ładny, bursztynowy kolor naparu. 






Przyznam szczerze, że pomimo atutów, które niesie za sobą degustacja tej herbaty, to spodziewałem się po niej dużo większych fajerwerków, jednak nie żałuję że ją zakupiłem, zaparzyłem i wypróbowałem. Stanowi ona bowiem bardzo ciekawe doświadczenie, na mojej drodze do poznawania herbat. A jej smak przede wszystkim warto znać. Być może jest to spowodowane tym, że liście w zapachu przypominają mi pewną herbatę, którą piłem wcześniej, i zdecydowanie do najsmaczniejszych moim zdaniem nie należała. Natomiast smak Da Hong Pao absolutnie nie można porównać z tamtym. 

10.09.2014

Japan Shincha Kirisakura 2014

Przechadzając się po ogródku, zauważyłem rzecz, która mnie niezwykle zainteresowała. Wiśnia rosnąca odkąd pamiętam, teraz (pod koniec lata - we wrześniu) zakwitła. Jest to kilka kwiatów, ale jak dla mnie - są one czymś niezwykłym. 




Kiedy przyszedłem do domu, myślałem nad tym co zobaczyłem. Łącząc fakty, pomyślałem, że jest to świetny czas na zaparzenie Shinchy, którą otrzymałem niedawno na urodziny. Herbata ta, jest senchą, z pierwszego wiosennego zbioru w Kraju Kwitnącej Wiśni. 



Japan Shincha Kirisakura - ostatni człon nazwy, oznacza "kwiat wiśni we mgle". Jej listki, kształtem przypominają delikatne, malutkie igiełki, o kolorze głębokiej, ciemnej zieleni. Sam ich widok zachęca do przygotowania naparu. 



Listki parzyłem w gaiwanie, który (jak dla mnie) imituje shiboridashi, którego jeszcze nie mam w swojej kolekcji. Woda miała niewiele ponad 60st. C. Proporcja jaką zastosowałem, to 1,5g na 100ml. Pierwsze parzenie trwało 1 minutę, Napar wyszedł jasnozielony, a smak morski, trawiasty, delikatny a zarazem dający mocne odczucia smakowe. 

Napar z pierwszego parzenia.

Drugie parzenie również trwało 1 minutę. Kolor wyszedł zielony, według mnie ciemniejszy od pierwszego parzenia. Smak również bardziej zdecydowany, mocniejszy, jednak równie słodziutki, pozostawiający na długo przyjemny posmak. 



Za trzecim razem, listki parzyłem już półtorej minuty. Kolor jakby jaśniejszy, jednak mam wrażenie, że za każdym razem staje się on coraz bardziej zielony. Jednak może być to złudzenie, ponieważ parząc tę herbatę, radość wprost kipi ze mnie. 
Sam smak okazał się delikatniejszy, totalnie pozbawiony goryczy, której delikatną nutę odczuwałem w poprzednich parzeniach. 

Czwarte parzenie: czuję, że to niestety ostatnie parzenie. Napar blady, jednak smak dalej urzekający. 



Kiedy rok temu zakupiłem pierwszy raz Shinchę, pani w sklepie doradziła mi, aby po wykonanych parzeniach listki zjeść. Uważam to za świetny pomysł, ponieważ herbata nie należy do najtańszych, a w ten sposób można ją wykorzystać do samego końca. Listki są mięciutkie, młodziutkie, pyszniutkie :) Ewidentnie zachęcają do ich spożycia. 

Nie wiem, czy nabrałem większej wprawy, jednak czuję, że teraz - w 2014 roku bardziej doceniłem majestatyczność tego wyjątkowego specjału z pierwszego zbioru, w porównaniu z zeszłym rokiem. 

6.09.2014

Spacer po Warszawie, konkurs.

"Dawno" temu, bo pod koniec lipca tego roku postanowiłem napisać krótki opis jednej z herbat aromatyzowanych, aby później przedstawić go w konkursie organizowanym przez markę Five o'clock, pt. "Podróże z Five o'clock". Opis ten dotyczył mieszanki o fascynującej nazwie "Spacer po Warszawie". Związane było to między innymi z wycieczką, którą odbyłem w lipcu. Jako że herbata była powiązana z moją podróżą do stolicy, powstał oto taki opis:

Kilkudniowa wycieczka do Warszawy, nie mogła obejść się bez zabrania ze sobą najlepszego napoju pod słońcem - herbaty. Była nią wyśmienita mieszanka "Spacer po Warszawie". Podstawą tej aromatyzowanej herbaty, jest czarna herbata z Cejlonu. Wzbogacowa została ona czekoladą, kakaowymi łupkami a także karmelem. Jej dodatki przywodzą na myśl chwile naszego dzieciństwa, czyli czasu bez trosk, zmartwień i poważniejszych problemów. Dla takiej chwili warto sięgnąć po nią - aby poczuć się jak dawniej. 
Teraz, będąc już w domu, po czasie spędzonym w stolicy zostały mi jedynie zdjęcia. Postanowiłem po raz kolejny sięgnąć po tę wybitną mieszankę, aby znowu poczuć smak Warszawy. Zamykając na chwilę oczy, smakując herbatę, czuję się jak wtedy, kiedy spacerowałem po Starym Mieście, brzegiem Wisły, czy po Parku Łazienkowskim.  
Do zaparzenia herbaty, użyłem wrzątku. Czas w jakim parzyłem listki to około 3 minuty.
Głównym aromatem jest dla mnie czekolada, dla której kakao oraz karmel tworzą wybitny akompaniament. Sam smak cejlońskiej herbaty nie został utracony, co czyni napar idealnie skomponowanym.  
Kiedy po pewnym czasie, zapragnę ponownie zobaczyć moje fotografie z wakacji, z pewnością sięgnę również po tę herbatę, aby sprawić ucztę nie tylko oczom, ale także pozostałym zmysłom.


Dodatkowym warunkiem konkursowym, było zamieszczenie zdjęcia:



Po kilku tygodniach otrzymałem nagrodę, w której mogłem wybrać herbaty i nie tylko spośród dostępnego asortymentu. I tak zdecydowałem się na herbaty aromatyzowane: "Sencha ananas & truskawka". Druga z nich, o interesującej nazwie "Oriental dragon". Kolejną atrakcją była sypana herbata zamknięta w wygodnych do parzenia piramidkach - "Herbata warta Poznania" - jako że w Poznaniu jeszcze nie byłem, to mam nadzieję, że będę mógł w niej odnaleźć cząstkę tego miasta. W prezencie znalazła się również herbata czarna, klasyczna mieszanka "English Breakfast". Całość nagrody dopełniają jeszcze dwa produkty: aromatyzowana kawa "Banana cream" oraz syrop limonkowo-miętowy. 

Z pewnością każda z herbat doczeka się swojego opisu na tym blogu, jednak potrzebuję trochę czasu aby każdą z nich przetestować, zasmakować, opisać, a przede wszystkim uwiecznić na fotografiach. 



4.09.2014

Zu Ye Jiu Long Bamboo (Pu-erh)

Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów o moim ostatnim herbacianym nabytku. Jest nim herbata pu-erh pakowana w bardzo ciekawy sposób - w środek gałęzi bambusa. Zabieg ten nadaje herbacie aromatu bambusa. Sam na razie stwierdzić nie mogę, w jakim stopniu herbata przejęła smak rośliny, ponieważ postanowiłem o tej herbacie zapomnieć na jakiś czas, aby poleżakowała ciągle zamknięta w bambusie. Jednak nie mogę doczekać się, kiedy pierwszy raz spróbuję jej smaku. Samo wydobywanie jej z tuby będzie czymś wyjątkowym, niezwykłym.


Jeszcze kilka zdjęć opisywanej herbaty:




Herbatę kupiłem 26 sierpnia 2014r. w herbaciarni Czajnik w Zabrzu. Post ten z pewnością pomoże mi w zapamiętaniu daty zakupu, aby później określić, jak długo herbata czekała na jej otwarcie. A czas pokaże, czy będę nieugięty, aby nadać szlachetności herbacie, czy jednak ulegnę pokusie, i zaparzę ją wcześniej niż planowałem.



1.09.2014

Herbaty z paczki.

Teraz przyszedł czas na napisanie kilku słów o herbacianym prezencie, który otrzymałem z okazji urodzin. Powiem szczerze, że nie mogę się doczekać kiedy napiję się jakiejś herbaty z paczki. Jednak jak to ze mną bywa, długo będę się do tego zabierał, ponieważ jak zwykle: "szkoda otwierać".


Herbaty jakie znalazłem w torebce, to:

  • Darjeeling Namring - lotniczy, z pierwszych zbiorów 2014 roku;
  • Japan Shincha Kirisakura - w formie pięknej, herbacianej pocztówki;
  • Jade Snail Grade Organic;
  • Mate na wzmocnienie - połączenie yerba mate z herbatą oolong. 

Wszystkie herbaty pachną wyśmienicie! A susz yerby z oolongiem wprost zachęca swoim przyjemnym, owocowym aromatem do tego, aby go zaparzyć, by móc w pełni się nim delektować.