Przerwa była długa, bardzo długa... Tak samo długo czekała herbata, o której będzie w dzisiejszym wpisie. Związana z nią historia wywołuje na mojej twarzy uśmiech od ucha do ucha. Dlatego tym razem nie będzie miejsca dla opisu parametrów: temperatury wody, czasu czy ilości parzeń. Chciałbym po prostu opowiedzieć historię. Historię, która nie ma wielkiego zwrotu akcji... jednak herbaciany akcent wprost kipi z niej.
Pewnego razu, kiedy pojechałem do Warszawy, spotkałem się pierwszy raz z Jolą oraz Łukaszem. Piliśmy wtedy różne herbaty, jednak ta jedna okazała się (jeszcze wtedy tego nie wiedziałem) herbatą z "przypowieści". Chodzi o białą Silver Needles z Kenii. Jola z Łukaszem postanowili wtedy zabrać mnie na spotkanie z Robertem. Był to dla mnie dzień pełen wrażeń. Wrażenia wrażeniami, jednak jak to z Herbaciarzami bywa, śmialiśmy się wtedy prawie z wszystkiego. W mieszkaniu Joli, na przystanku i... w autobusie. Właśnie tam jechało dwóch panów, prawdopodobnie w stanie wskazującym. Wtem zdziwiony pan zapytał nas wprost, po czym mamy taki dobry humor. Usłyszał wtedy odpowiedź (z tego co pamiętam - od Joli) że to BIAŁA KENIJSKA! Pan podjarany białą kenijską powtórzył ten słowa kilkakrotnie. Prawdopodobnie spodziewał się od nas innej odpowiedzi. Kiedy wysiadaliśmy, uśmiechnął się do nas i znowu powiedział: biała kenijska! W ten oto sposób "biała kenijska" Silver Needle zawsze będzie kojarzyć mi się z pierwszym spotkaniem z Jolą, Łukaszem i Robertem.
A sama herbata, którą mam u siebie, czekała na wpis prawie rok. Zapach suchych listków był silny, bardzo przyjemny. Pamiętam, że pierwszym skojarzeniem były cytrynowe herbatniczki. Herbatniczki ulotniły się, jednak herbata i wspomnienia pozostały.
W smaku herbata jest delikatna, nadal bardzo przyjemna. A aromat znad czarki tylko potęguje wspomnienia opisane powyżej.
Podczas tego samego wyjazdu, jednak dnia kolejnego - spotkałem Agnieszkę, którą poznałem wcześniej - podczas Święta Herbaty w 2016 roku. W związku z tym czarką białej kenijskiej wznoszę toast: za herbaciane przyjaźnie! Twoje, moje... NASZE!
A czy Wy próbowaliście tej herbaty? Jeżeli nie - dajcie się ponieść "białej kenijskiej". Naprawdę warto. Niech biała kenijska będzie z nami! :)