27.05.2015

Japan Genmaicha

Za oknem znowu się popsuło, nastrój mam nijaki, dodatkowo ogrom obowiązków... jest na to jedna rada - japońska herbata. Zdecydowałem się na herbatę niby z dodatkami, ale jakże klasyczną. I co ważne - bez aromatów, i innych, mniej naturalnych dodatków. Taką herbatą jest właśnie Japan Genmaicha. 


Listki japońskiej zielonej herbaty (banchy lub senchy) zostały wzbogacone o prażony ryż. Początkowo, herbata ta była spożywana przez uboższe społeczeństwo, ponieważ ryż był o wiele tańszy w porównaniu z samą herbatą, co zmniejszało koszty suszu niezbędnego do jej zaparzenia. Kupiona przeze mnie genmaicha, jest połączeniem zielonej, japońskiej banchy, oraz prażonego ryżu i kukurydzy.


Genmaichę parzę zwykle dwukrotnie. Pierwsze parzenie, to woda o temperaturze około 80 st.C, 7 gram herbaty na 300 mililitrów wody, 1 minuta 30 sekund. Przy drugim używam cieplejszej wody, a czas wydłużam do 3 minut. 


Kolor jasno zielony, czego się nie spodziewałem, gdyż smak jest całkiem fajny, za sprawą dodatku prażonego ryżu, który nadaje herbacie pieczonego charakteru. To pieczenie wychodzi na pierwszy plan, i kojarzy się z orzeszkami. Jedynie kolor naparu nie pasuje mi do smaku całości. 


Pomimo że jest to herbata codzienna, piję ją dość rzadko. Ale prawdopodobnie w tym kryje się jej sekret, gdyż nigdy mi się jeszcze nie znudziła.

17 komentarzy:

  1. Z tą herbatą mam tak samo, bardzo lubię jej specyficzny smak, ale popijam ją od czasu do czasu. Wydaje mi się, że ten, na prawdę specyficzny smaczek, może się znudzić w nadmiarze. Znam jednak osobę, która pije ją regularnie i chwali sobie, pewnie wszystko zależy od naszych preferencji smakowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Jednak fajnie, że mamy różne preferencje - dobieramy co nam odpowiada, a przede wszystkim możemy wybierać to, co jest na prawdę dobre :) A wśród dostępnych herbat, jest z czego wybierać :)

      Usuń
  2. O, genmaicha! :) Lubię, swego czasu pijałam codziennie w pracy.
    Sprawdziła się jako odstresowywacz? Poprawiła Ci nastrój? :)
    Pogoda może dobić, też usychałam, gdy przed ponad tydzień słońca na niebie nie było, a ciągle ino deszcz. Chociaż w takich przypadkach wolę "mocniejsze" herbaty - czarne i oolongi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci w sekrecie, że każda herbata poprawia mi humorek :D A taka, którą piję rzadko - tym bardziej ;)

      Oj tak... oolongi, to zdecydowanie herbaty, które poprawiają mi także humor :D Jednak czarnych chińskich, cejlońskich czy assamskich coś nie potrafię docenić :(

      Usuń
    2. Mam tak samo, Darjeeling, Assam i Ceylon są dla mnie dosyć niestrawne bez dodatków. Jeśli piję czarną herbatę, to zwykle powyższe herbaty w wersji aromatyzowanej (najczęściej z kwiatowymi lub korzennymi dodatkami) oraz mojego ulubionego Earl Greya.

      Usuń
  3. Coś wiem o herbatach, które poprawiają humor, zdecydowanie u mnie numerem jeden są rooibosy aromatyzowane i oolong aromatyzowany, truskawkowy. Ostatnio nawet przekonałam się do herbaty cejlońskiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Rooibosy rzeczywiście są genialne :) Truskawkowego oolonga jeszcze nie piłem, ale bardzo smakuje mi "oolong milky" :) Pozdrawiam serdecznie, Łukasz.

      Usuń
    2. Truskawkowy jest świetny. A moja Mama zakochała się w cejlońskich "wiosennych fiołkach", niedawno uzupełniałyśmy herbaciane zapasy. Właśnie popijam. I wcale się jej nie dziwię.
      Jeśli jeszcze chodzi o rooibosy - Africana to coś niesamowitego. Postać klasyczna i zielona. Z racji, że wszystkie moje herbaciane mieszanki, jakie posiadam są tak kolorowe, nie chciałam ich więzić w puszkach. Pięknie prezentują się w szklanych słoiczkach... :)

      Usuń
    3. Oj tak :D Africanę mam w swoich "zbiorach" i muszę przyznać - pachnie obłędnie ;) i przyznam ze w poprzednim komentarzu niechcacy sklamałem :( "truskawkowy sorbet" piłem i także był niesamowity ;) niestety piłem go rok temu... do nadrobienia ;)

      Usuń
    4. To widzę, że mam do czynienia z prawdziwym fanem zasobów Five o'clock!

      U mnie herbata na okrągło. To nic, że taki upał. Ale africana, czy Adasiowa Miętówka, a nawet inne herbaty, które mają w sobie miętę lub coś cytrusowego są niezwykle orzeźwiające, kiedy się schłodzą. Tak czy siak - herbaciane mieszanki to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jaka mi się przytrafiła ;).

      Usuń
    5. Miętka na upały jest zdecydowanie the best ;) a co do zasobów to lubię kupować nowinki ;) ciekawy wybór mają też herbat czystych ;) zdecydowana większość kupowanych pochodzi właśnie od nich, bo mam blisko a jakość jest dla mnie bardzo dobra ;)

      Usuń
    6. Ja na wakacjach muszę jechać do najbliższego mi dużego miasta - Rzeszowa po herbatki. W czasie studiów mam blisko siebie Galerię Łódzką, więc tam biegam z moją kartą klubową (i niedługo znów dostanę 100g jakiejś herbatki za darmo :D) i kupuję. Oczywiście bardzo "mądrze", czasami wolę zjeść mniej, ale herbata musi być zakupiona.

      Usuń
    7. Ooo to widzę że działamy na tych samych zasadach ;)

      Usuń
    8. Że herbata ważniejsza od obiadku? :P

      Usuń
    9. I że ważniejsza, i że zbieram punkty, które wymieniam na herbaty :D

      Usuń
  4. No to mogę Ci śmiało przybić piątkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mialam herbate zielona-mathe z dodakiem prazonego ryzu, zamowiona przez internet:) ale niestety, jak matche lubie(mimo wyrazistego smaku) to mieszanki z ryzem juz nie;(

    OdpowiedzUsuń