12.11.2016

Czarna i zielona herbata z Kraju Krasnodarskiego

Był Ivan czaj, był Kurylski czaj, przyszedł więc czas na herbatę z krzewu camelii produkowaną w Rosji, a dokładniej w Kraju Krasnodarskim w mikrorejonie Dagomys, który uważany jest za ojczyznę rosyjskiej herbaty. Dla przykładu na fotografii poniżej możemy zobaczyć, jak wygląda górska plantacja herbaty w Dagomys (źródło fotografii: ru.wikipedia.org):


Kompania Dagomysczaj (Группа компаний Дагомысчай) jest przedsiębiorstwem, które hoduje herbatę na własnych plantacjach, obrabia ją, a także pakuje w jednej z pierwszych w Rosji herbacianych fabryk we wsi Wołkowka (Волковка). Zgodnie z historią, która została opisana na stronie Dagomystea, kompanię założono w 1939 roku, i właśnie do tego czasu ponad 100 hektarów plantacji herbaty rozpościerało się w miejscowości Dagomys w pobliżu Soczi. 

W 1947 roku założono Dagomysskij czajnyj sowchoz (Дагомысский чайный совхоз), który produkował herbatę marki Krasnodarskij czaj (Краснодарский чай). Następnie sowchoz został zmieniony w Kompanię Dagomysczaj, a sama marka w istniejącą do dziś markę Krasnodarskij czaj "Dagomysczaj" (Краснодарский чай "Дагомысчай").


Firma podkreśla, że dzięki specjalnym warunkom klimatycznym liść herbaty ma szczególną jakość, ponieważ dojrzewa on dłużej, przez co zyskuje niepowtarzalny smak i wiele właściwości prozdrowotnych. Ponadto krzewy herbaciane nie są narażone na działanie szkodliwych substancji chemicznych ze względu na klimat, który nie jest korzystny dla owadów, jednak wpływa on bardzo dobrze na rozwój herbacianych krzewów. Kompania troszczy się również o utrzymanie tradycji produkcji herbaty, a kompleksy przetwarzające i pakujące herbatę znajdują się bezpośrednio na plantacjach, co pozwala na szybkie dostarczenie liści herbacianych, bez uszczerbku dla jakości (źródło: Dagomystea).


Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie - z Rosji przywędrowała do mnie urodzinowa paczka z 3 herbatami. Jedną z nich był Kurylski czaj. Dwie pozostałe były herbatami z Kraju Krasnodarskiego firmy Dagomysczaj: jedna zielona i jedna czarna. To właśnie im poświęcę dzisiejszy wpis.


Jako pierwszą zaparzyłem herbatę czarną. Na opakowaniu widniała informacja o tym, aby listki zalać wrzątkiem i parzyć 5 minut. Czas skróciłem jednak do 4 minut. Sama herbata ma subtelny aromat. Nie ma w nim nuty wędzenia, w związku z czym zapach był bardziej świeży. W ogrzanym czajniczku, kiedy znalazły się w nim listki, pojawiła się winna nuta. Po 4 minutach uzyskałem ciemny kolor naparu, wpadający w bordo. W zapachu można wyczuć owocowo-winne nuty. Delikatna goryczka na początku dość szybko zniknęła. Herbata jest ciepła w odbiorze (oczywiście chodzi tutaj o jej charakter).


Jest to idealna propozycja do codziennego picia podczas chłodnych jesiennych i zimowych wieczorów. Tak ogólnie, herbata niczym szczególnym się nie wyróżniała, jednak nie zawiodła mnie swoim smakiem. Oferuje po prostu to, czego się można po niej spodziewać.


Kiedy napar odrobinę przestygł, okazał się o wiele smaczniejszy niż w wersji "na gorąco". Wyczułem subtelną nutę, którą znam z herbat gruzińskich... Zdecydowanie warto chwilkę odczekać!

Jeżeli chodzi o zieloną herbatę, to kiedy otworzyłem paczuszkę, moim oczom ukazał się całkiem ładny susz (tak naprawdę spodziewałem się czegoś równie drobnego, jak w przypadku herbaty czarnej).


Postanowiłem tym razem herbatę zaparzyć w gaiwanie. Zalecany czas parzenia był dokładnie taki sam, jak w poprzedniej herbacie. Postanowiłem jednak nie traktować jej tak... brutalnie. W związku z tym temperaturę przestudziłem do 85 stopni C, i skróciłem czas do 2 minut (wykonałem przy okazji drugie, pięciominutowe parzenie).


Listki w ogrzanym gaiwanie wydzielały lekko dymny zapach. Za to aromat herbaty był całkiem przewidywalny. Zaskoczyła mnie natomiast konsystencja naparu, która była dość oleista. W smaku herbata była trawiasta, całkiem niezła. Nie było w niej cienia goryczy, jednak po chwili pojawiło się na podniebieniu ściągające uczucie.


Herbata była ogólnie na plus. Na pewno nie jest to w smaku jakaś japońska Sencha czy chiński Long Jing, jednak ogólnie jest całkiem całkiem. Zdecydowany plus za kolejny krok na herbacianym szlaku.


Przygotowując wpis, korzystałem z poniższych źródeł:
http://www.dagomystea.ru/
https://ru.wikipedia.org/wiki/Дагомыс
https://ru.wikipedia.org/wiki/Дагомыс#/media/File:Dagomys_-_chai.jpg

5 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc, jakoś nie byłem nigdy przekonany do Rosyjskich herbat, ale zaintrygowałeś mnie! Ciekawi mnie ta nuta, którą wyczuwasz w gruzińskich herbatach. Jestem ciekawy czy to ta sama, o której myślę przywołując w pamięci ich smak.

    A może by tak rzucić wszystko i pojechać do Rosji na plantację herbaty? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie są ciekawe, baaardzo klasyczne i niczego nie urywają ;)
      Ale na taką plantację to bym z chęcią się wybrał :D Po kija zwiedzać Chiny, Japonię czy Indie :D "Dawaj, pojedjem w Rossiju"! :D

      Usuń
  2. A to właśnie mnie od początku interesowały te bliższe plantacje, na terenach po ZSRR. Jakoś taka mniejsza egzotyka może? Łatwiejsze do zrozumienia się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, egzotyka zdecydowanie mniejsza :D Chociaż jak dla mnie, Gruzja to zdecydowanie herbaciany nr 1 (oczywiście w porównaniu z herbatami z terenów po byłym Związku Radzieckim) :)

      Usuń
  3. Takiej nie piłam. Wydaje mi się ogólnie, że najlepsze są herbaty zielone, szczególnie z dodatkami jak https://big-active.pl/produkty/herbata-zielona-z-owocem-pigwy-100g. Oczywiście znaczenie ma sposób parzenia, nie można tego robić za długo ani w zbyt gorącej temperaturze. Inaczej goryczka może nie zniknąć.

    OdpowiedzUsuń