11.10.2014

Herbaciarnia Marzenie - Sosnowiec

Na jednej z bocznych uliczek Pogoni w Sosnowcu, znajduje się miejsce, o którym można powiedzieć, że zatrzymał się w nim czas. Wchodząc do środka, przenosimy się do całkiem innej epoki. Miejscem tym jest herbaciarnia Marzenie przy ulicy Grochowej.


Jest ona idealnym miejscem na spotkania rodzinne, ze znajomymi czy przyjaciółmi. Można tam mile spędzić czas, zapominając, że biegnie on nieubłaganie. Z zewnątrz, herbaciarnia zupełnie nie oddaje klimatu, jaki panuje w środku... 


Herbaciarnię, po raz kolejny odwiedziłem 9-tego października. Bardzo często bywałem tam w zeszłym roku akademickim, kiedy to w moim planie widniała masa okienek, a czas strasznie mi się dłużył. 

Wystrój w herbaciarni, zwykle określam jako "babciny". Nie należy ona do klasycznych, w której widoczny jest na przykład akcent chiński. Jednak nie jest to dla mnie istotne, ponieważ stanowi to pewnego rodzaju odskocznię od tradycyjnych klimatów. Tym razem, stolik który wybrałem, znajdował się w malutkim, przytulnym pomieszczeniu, prawie na samym końcu herbaciarni.


Herbatę, którą zamówiłem w "Marzeniu" była aromatyzowana herbata pu-erh o nazwie Waikiki. Mam do niej pewnego rodzaju sentyment, ponieważ na początku mojego "herbacianego szlaku", była to pierwsza Pu-erh, którą kupiłem, i wyjątkowo (jak na tamte czasy) mi zasmakowała. Dodatkowo jej opis brzmi bardzo zachęcająco, ponieważ przeczytać możemy, iż herbata ta posiada waniliowy aromat, razem z morelą, trawą cytrynową, kwiatem pomarańczy i żurawiną. 

W ogóle w herbaciarni Marzenie zwykle decyduję się na herbaty aromatyzowane, ponieważ oprócz kilku podstawowych klasyków, to właśnie w aromatyzowanych mieszankach herbaciarnia się specjalizuje. 


Oprócz dość charakterystycznego wystroju w herbaciarni, jest jeszcze jedna rzecz, która odróżnia ją od innych. Kiedy zostaje przyniesiony nam dzbanek z herbatą, czekamy aż herbata się zaparzy, ponieważ w dzbanku ciągle znajduje się zaparzacz z suszem herbacianym. Plusem jest na pewno to, że możemy osobiście regulować moc naparu, w zależności od upodobań. Szkoda tylko, że niektóre herbaty, które mogą być parzone kilkukrotnie, w tym przypadku parzone są wyłącznie jeden raz.  

Podczas kolejnych odwiedzin w herbaciarni, wypróbowałem:

                
- Pu-erh Candy Blue - czyli listki herbaty Pu-erh o smaku landrynkowym, z dodatkiem cytryny, kwiatu granatu, trawy cytrynowej oraz płatków bławatka. I na tym kończą się jej plusy - smak herbaty bardzo mnie rozczarował... smakowała jak jakiś syrop z dzieciństwa... Zdecydowanie polecam bardziej Pu-erha Waikiki. 


- Yerbata - czyli lekko gazowany napój, na bazie yerba mate. Przyznam szczerze, że jej smakiem byłem bardzo zaskoczony - nie smakowała jak jakaś słodka oranżada. Bardzo silny był w niej smak yerby. Całkiem przyjemny napój. 


- Yerba Mate Atacama - listki yerby z dodatkiem aloesu, guawy, mango, kiwi, kwiatów ostu i kaktusa. Była na prawdę bardzo smaczna, delikatna, pachnąca. Jako ciekawostkę, piłem ją 10.03.2015r - i siorbiąc ją w Marzeniu, przypomniałem sobie, że dokładnie rok temu, dokładnie w tej samej herbaciarni, piłem dokładnie tę samą yerbę :)

2 komentarze:

  1. Uwielbiam taki wystrój w herbaciarniach :D Właśnie te z chińskimi akcentami niekoniecznie do mnie przemawiają. Ale do Pu-erh chyba nigdy w życiu się nie przekonam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wystrój jest inny, oryginalny a zarazem przeuroczy :)
      Hmm... co do pu -erha, to jeszcze z 4 miesiące temu miałem identyczne podejście - zmieniło się to w 100%, kiedy rozpocząłem eksperymenty z tą herbatą :) Może kiedyś jednak się przekonasz :) bo pod tym całym jej błotkiem, skrywa na prawdę inną, interesującą twarz :)

      Usuń