15.11.2014

Pai Mu Tan

Szukając informacji na temat herbat białych, nie sposób nie spotkać się z nazwą jednej, z najbardziej popularnych jej przedstawicieli - Pai Mu Tan. Termin ten oznacza Białą Piwonię. Można też spotkać się z inną jej nazwą: Bai Mu Dan. Jednak to ta pierwsza, przypadła mi bardziej do gustu. 

Herbata, którą zakupiłem, pochodzi oczywiście z Chin. Listki zrywane są w prowincji Fujian. Posiada ona bardzo dużą ilość młodych, delikatnych zielonych listków, a także pączuszków. 


Listki postanowiłem zaparzać w dolnej, polecanej temperaturze, czyli 85 stopni C. Z 8 gram herbaty, na 400 mililitrów wody, udały mi się trzy parzenia, które trwały kolejno:
  • 2 minuty 30 sekund;
  • 3 minuty 30 sekund;
  • 6 minut.
Herbaty dzisiaj chciałem napić się odrobinę więcej, więc postanowiłem zaparzyć ją w szklanym dzbanku, aby następnie przelać gotowy napar do mojego ulubionego czajniczka z chińskiej porcelany kostnej, z motywem kwitnącej wiśni.


Pierwszy napar wyszedł dość mocny, pomimo swojej delikatności. Jest to dla mnie interesujące połączenie, w którym można odnaleźć to, czego oczekuje się od herbaty. Początkowo wyczuwałem bardzo delikatną nutę goryczki, która przy kolejnym łyku herbaty, według mnie zniknęła. Poza tym herbata okazała swój roślinny akcent (który przy każdym jej zaparzaniu, kojarzy mi się ze smakiem majowych liści kasztanowca, chociaż oczywiście nigdy ich nie próbowałem:)). Czułem smak lekkości wiosennej łąki. Słowa te idealnie określają charakter tej herbaty. Dodatkowo, zauważyłem na powierzchni naparu w czarce, unoszący się meszek herbaciany. 


Napar drugi ma taki sam odcień (chociaż nie jestem tego w stu procentach pewien). Z koloru przypominał mi złoto, wpadające w delikatną barwę bardzo jasnego brązu. Smak, pomimo zdecydowanego koloru - łagodniejszy. 

Parzenie trzecie - trwające 6 minut, dało jaśniejszy od pozostałych, ciemno słomkowy napar. W smaku, był delikatny, i wyczułem, że to już ostatnie parzonko tej herbaty. Napar ten, przez swoją ogromną delikatność, bardzo mnie zachwycił swoim niby niewinnym charakterem. 

Listki, po pierwszym parzeniu wyglądały w następujący sposób. Postanowiłem wykonać to zdjęcie, ponieważ jak dla mnie, wyglądają jakby dopiero co zerwane z herbacianego drzewa. 


Podsumowując, smak herbaty był zwykle delikatny, aksamitny. Jej świeżość i roślinność, przełanama skrajną delikatnością, wpadającą w coś zdecydowanego, okazała się bardzo ciekawym doświadczeniem. Pomimo, że nie jest to najwykwintniejsza z dostępnych białych herbat, to bardzo doceniam ją, i postanawiam się z nią jeszcze bardziej zaprzyjaźnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz