Liu Pan Shui, czyli jedna z herbat, które zakupiłem w krakowskiej herbaciarni Czarka (eherbata.pl). Pochodzi ona z Chin, z ogrodów prefektury Liupanshui - które graniczą ze słynnym Yunnanem.
Zapach suchych liści, wydaje mi się słodki, przypominający delikatny, świeży chleb. Wygląd suchych liści jest również bardzo ciekawy. Ciemnozielone, skręcone, z jakby lekkim białym nalotem (chociaż może to tylko złudzenie) - ostatecznie wyglądają, niczym czysto zielone liście za mgłą. Pewnego razu natknąłem się również na herbatę o nazwie Tra Sen Thai Nguyen - i z czystym sumieniem mogę przyznać, że wyglądały one jak siostry. I tym sposobem, w tej herbacie, dopatrywać możemy się czegoś z herbat wietnamskich.
2 gramy liści, zaparzyłem w 100 mililitrowym czajniczku, wodą o temperaturze 80 st. C. Parzenia wykonałem trzy, które trwały kolejno: 1min 20sek; 2 minuty; 4 minuty, czyli tak, jak poleca na swojej stronie sprzedawca.
Napar (z pierwszego parzenia) okazał się głęboko-zielono-oliwkowy. Zdjęcie nie oddaje w pełni oryginalnej barwy, a szkoda, ponieważ dla mnie, wygląda fascynująco. jak na chińską herbatę.
Pierwszy łyk, i mogę stwierdzić, że wyczuwam delikatny, roślinny akcent. W smaku przypomina mi koreańską herbatę joongjak, którą kiedyś parzyłem, jednak nie załapała się na swój post na tym blogu.
Obok słodyczy, na samym początku, wyczułem delikatną, wręcz minimalną goryczkę w tle, która z biegiem czasu totalnie zniknęła.
W herbacie tej, bardzo zachwycił mnie kolor naparu - okazał się tak interesującym, że ogromną radość czerpałem z jego obserwacji, i nie mogłem oczu od niego oderwać - być może dlatego, iż charakteryzował się wcześniej wspomnianym kolorem nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz