17.07.2015

China Jade Snail Organic

Nie wiem dlaczego, ale nigdy wcześniej nie zdecydowałem się do zaparzenia herbatki i napisania posta "pod gołym niebem". Jednak dzisiaj pogoda znacząco mnie do tego zachęciła... właśnie siedzę na dworze, skończyłem popijać herbatkę, i właśnie biorę moje ręczne notatki, aby przenieść to wszystko na ekran. 

Herbata China Jade Snail Organic to jak sama nazwa wskazuje, chińska herbata, pochodząca z zachodniej części prowincji Anhui, która ma niesamowity wygląd. Flesze herbaciane są zawijane, i niektóre z nich przypominają maleńkiego ślimaczka.


Parzenie wykonałem w malutkim, 100 ml czajniczku, który jest pamiątką, przywiezioną z Krakowa. Woda miała około 80 stopni C, a samego suszu użyłem 2,5g. W sumie wykonałem trzy parzenia, które trwały kolejno: 2min; 2min 10 sek; 3 minuty.

Niestety listki, jak prawie każde inne, pachną mi w ostatnim czasie roślinami i ziołami. Nie wiem od czego to zależy, ale chyba muszę poświęcić trochę więcej czasu oolongom, czy herbatom pu-erh. Po przełożeniu liści do ogrzanego czajniczka, zapach stał się bardziej intensywny, a obok roślinek, pojawił się jakby podpiekany akcent.


Odnośnie do parzenia, to pierwsze dało delikatny napar, jasnożółtego koloru, o przyjemnym zapachu. Smak był równie przyjemny, dość delikatny. Początkowo był pozbawiony goryczki, która po chwili, w minimalnym stopniu pojawiała się na języku i podniebieniu.


Kolejne, dało napar o większym temperamencie. Był o niebo mocniejszy od numeru jeden, a sama goryczka była wyczuwalna na samym wstępie. Dodatkowo, odznaczał się jakby lekko kawowymi nutami, a sam posmak na języku był łudząco podobny, pomimo że smakoszem kawy nie jestem, a pijam ją jedynie kilka razy w miesiącu.


Ostatnie, trzecie i trzyminutowe parzenie dało mniejszą gorycz, i wyczuwalny był koniec danej porcji herbaty. Jednak jeżeli miałbym określić dominujący smak, to były by to znowu... roślinki :)


Takim akcentem, kończy się już kolejny dzień wakacji. Jednak takich dni będzie z pewnością o wiele więcej, gdyż parzenie, picie herbaty, a także pisanie o niej na łonie natury, daje wiele więcej doznań nie tylko smakowych, ale również estetycznych.

3 komentarze:

  1. Strasznie mi się podobają Twoje zdjęcia z sekwencją spadającej kropli. :D No i czajniczek z czareczką, ale o tym już wiesz. ;) Kiedyś muszę spróbować zrobić ceremonię herbacianą na świeżym powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Do dziś pamiętam jak robiłem te zdjęcia... w jednej ręce czajniczek, w drugiej lustrzanka :D Teraz niestety trochę z blogiem i wpisami jestem "uwięziony" ... lampa błyskowa mi poszła, i jedynie zdjęcia wychodzą mi przy idealnym świetle :( Ale muszę coś z tym zrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje herbaciano-lustrzankowe akrobacje musiały nieźle wyglądać. :) Szkoda lampy, ale teraz na szczęście jest jeszcze długo jasno.

      Usuń