7.03.2015

Shui Xian

Przed Świętami Bożego Narodzenia w 2014 roku zamówiłem zestaw do parzenia herbaty w stylu gong-fu cha, zamówiony w sklepie internetowym Orientshop. Otrzymałem go w dzień Wigilii, co mogłem uważać za mały prezent. Dziś postanowiłem zaparzyć w nim herbatę oolong - Shui Xian. Zestaw ogólnie składa się z 10 malutkich czareczek, 4 niucharów, gaiwana, czajniczka, morza herbaty, siteczka wraz z podstawką, oraz 2 figurek sikających Chińczyków. I to właśnie one robią największą furorę wśród rodziny czy znajomych. 


Po wykonaniu niezbędnych kroków, i następnie po oblaniu głów figurek gorącą wodą, zaczynają sikać, z na prawdę wysokim... ciśnieniem. Dodatkowo, przy samym końcu, często zaczynają dość głośno piszczeć. 


Herbata Shui Xian, czyli Nimfa wodna (ang. Water Fairy), to chiński oolong, którego fermentacja wynosi 40-60%. Co podaje o niej sprzedawca (sklep eherbata.pl) to informacja, że pochodzi z prowincji Fujian. 


Suche liście pachniały bardzo słodko, lekko orzechowo. Gdzieś tam przypominał mi się zapach Da Hong Pao. Z wyglądu są lekko skręcone, ciemnobrązowe. Po włożeniu ich do ogrzanego gaiwana, pierwsze co przyszło mi na myśl, to zapach orzechów w czekoladzie. 

Herbatę (4 gramy) zaparzyłem w gaiwanie, o pojemności około 80 mililitrów, wodą o temperaturze 90 st.C. Początkowo postanowiłem lekko obudzić liście, zalewając je na 2 sekundy, i odlewając tę wodę. Ostatecznie wykonałem 7 parzeń, które trwały: I: 15 sek, II: 35sek, III: 55sek, IV: 1min15sek, V: 1min40sek, VI: 2min30sek, VII: 4min. 




W pierwszym parzeniu, przy użyciu niucharów, wyczułem delikatnie orzechy z kawą, po chwili przełamane bliżej nieokreślonym owocowym akcentem. Kolor - jasny brąz. W smaku, herbata była delikatna, przypominająca zdecydowanie to, jak pachniała. Ogólnie trudno było coś więcej o niej stwierdzić. 


Drugie parzenie dało ciemniejszy napar w porównaniu z pierwszym. Delikatna goryczka, przełamana ciągle wspomnianymi orzechami. 


Trzecie parzenie, to już zdecydowana cierpkość, pozostająca na języku. Tutaj już jakby mniej orzechów, kawy czy czekolady - w jej miejsce pojawił się skalny posmak, jednak nie taki sam, który znam z Da Hong Pao. 


Liście po zaparzeniu okazały się dość duże, mięsiste. Kolor ich był dość dziwny. W sumie widziałem taki pierwszy raz. Lekko zgniła zieleń, zdecydowanie nie zachęca. Dobrze, że to wszystko po parzeniu - a do kolejnego, już o tym raczej się nie pamięta. 


Degustację uznaję za przeciętną. Następnym razem zaparzę tę herbatę w stylu europejskim, gdyż może wtedy herbata ta zachwyci mnie bardziej, ponieważ teraz, szczerze mówiąc, nic nadzwyczajnego w niej nie było.

Tak jak pisałem wyżej, postanowiłem zaparzyć tę herbatę w odrobinę inny sposób. Użyłem 12 gram na 500 mililitrów wody, o temperaturze 90 st.C. Wykonałem tym sposobem dwa parzenia, które trwały: 1) 1 minuta 30 sekund; 2) około 5 minut. Ten sposób pokazał według mnie potencjał całej herbaty. Była zdecydowanie smaczniejsza, i mocniejsza (taka, jaką lubię) w porównaniu z moją pierwszą próbą. Teraz już wiem, jak spożytkuję pozostałą porcję listków. 

2 komentarze:

  1. Haha, Chińczycy przedni. xD Szkoda tylko, że nie są bardziej urodziwi. ;P
    Mam bardzo podobne do Twoich morze herbaty i czareczki, tylko w ciemniejszym odcieniu brązu. Na gaiwan się jednak nie zdecydowałam. Shui Xian jest całkiem niezła, aczkolwiek jej smak mi nie zapadł szczególnie w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki :D Ogólnie, to kupiłem cały zestaw - więc nie miałem wyboru (czajniczek i gaiwan były w komplecie ;)). No tak, masz rację - nie ma co zapadać w pamięć... a szkoda, bo ta "Nimfa" w nazwie brzmi obiecująco... bardzo obiecująco ;)

      Usuń