11.05.2016

Meng Ding Huang Ya

Dwa dni temu od rana chodziła za mną chęć napisania o jakiejś herbacie. Problem pojawił się, kiedy zastanawiałem się, jaka będzie tą odpowiednią... Wyszedłem na podwórko, ponieważ pogoda ku temu sprzyjała i podczas krótkiej przechadzki po ogródku zauważyłem kępkę rosnących jaskrów. Zerwałem kilka gałązek i już wiedziałem: powstanie wpis o Meng Ding Huang Ya, którą kupiłem jakiś czas temu w Czajowni.

Kolor herbaty - taki sam jak kolor przyniesionych do domu kwiatków - żółty. Susz składa się z nierozwiniętych tipsów. Zgodnie z opisem herbaty w sklepie, liście po zebraniu i zatrzymaniu oksydacji jak w herbatach zielonych, poddawane są specjalnemu procesowi dodatkowej fermentacji nieenzymatycznej*. Poza tym należy przytoczyć słowa opisu herbaty w sklepie, które nadają jej dodatkowego mistycyzmu, zgodnie z którymi założyciel światowego herbatnictwa, mnich Wu Li Zhen osobiście ze swego mglistego piedestału w klasztorze na zboczu góry Meng pilnuje jakości tej baśniowej herbaty*.


Przyglądając się liściom, które pochodzą z miasta Chengdu, znajdującego się w prowincji Syczuan, możemy zauważyć że są one wyjątkowe: coś jakby szpilka, lekko wygięta, koloru żółto-zielono-złotego ze srebrzystymi przebłyskami. Co podoba mi się najbardziej, to swego rodzaju gładka otoczka, w której schronione są puszyste, nierozwinięte listki. Daje to wrażenie jakby wszystko, co najlepsze, zostało skryte w tym "herbacianym etui", a co odda wspaniałe akcenty podczas parzenia. Liście pachną naprawdę subtelnie, trochę orzechowo z delikatną warzywną nutą i kwiatowymi niuansami.

Parzenie wykonałem w szklanym gaiwanie, żeby móc obserwować zaparzające się listki. Jednak totalnie o tym zapomniałem, kiedy skupiłem całą swoją uwagę na aromacie i smaku tej herbaty. Parametry, jakich użyłem, tym razem wyglądały następująco: 2,5 grama suszu na 100ml naczynie, woda o temperaturze 75 stopni, a także cztery parzenia, które trwały kolejno: 0:50; 1:20; 2:30 i 5 minut.


Po przesypaniu liści do ogrzanego gaiwana zapach nie nasilił się w takim stopniu, jaki znam z innych herbat. Wydaje mi się, że był dość podobny. Przy pierwszym parzeniu aromat okazał się bardzo delikatny. Smak był subtelny, delikatnie orzechowy, przy czym absolutnie nie był ciężki. Poza tym uważam że to parzenie dało napar o zwiewnym charakterze, niczym kokietująca panienka, która nie chce pokazać prawdziwego oblicza przy pierwszym spotkaniu (w tym przypadku - przy pierwszym parzeniu).



Kolejne parzenie dało napar, którego orzechowy charakter oddalił się, przy czym roślinny posmak wysunął się na prowadzenie. Wspomnianą panienkę określiłbym tym razem jako bardziej temperamentną, ponieważ pojawiła się delikatna goryczka, której towarzyszyło ściągające uczucie. Natomiast trzecie parzenie to już całkiem inna bajka: cierpkość uleciała w eter, a sam napar okazał się bardzo przyjemny i płynny, regularnie rozchodzący się w ustach. I co najważniejsze - nie był agresywny, a smak orzecha znowu wyszedł na pierwszy plan.


Ostatnie parzenie dało smak podobny do parzenia poprzedniego, przy czym oprócz wspomnianych akcentów pojawiła się goryczka i ściągające uczucie. Podsumowując, Meng Ding Huang Ya jest herbatą delikatną i subtelną. Idealnie nadaje się do parzenia od święta, ze względu na swój specyficzny, aczkolwiek oryginalny charakter... w końcu jest to herbata cesarska!


*Cytaty pochodzą ze strony sklepu Czajownia.

13 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się Twój pomysł zestawienia Meng Dinga z żółtymi kwiatami, bo takie połączenie daje ciekawy efekt wizualny :). Sama herbata jest fantastyczna. Mam wrażenie, że to jest jedna z tych herbat, której smak pozostaje w pamięci na długo :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa ^^
      Dokładnie... pozostaje na długo. :) A dodatkowo ostatnio ciągle chodzi mi ona po głowie, do tego stopnia że chce mi się parzyć ją kolejny i kolejny raz. :)

      Usuń
  2. Fajny wiosenny wpis:) Bardzo sugestywne opisy i rzeczywiście herbata wygląda bardzo ciekawie. Musi być przyjemna w dotyku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Zdecydowanie jest to herbata, z której czerpie się również przyjemność z obcowania suszu z palcami :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ciekawe, ja do tej pory próbowałem herbat żółtych, które dawały mocny, ciemny napar, smakiem przypominający herbaty czerwone/czarne. Czy wychodzi na to, że to tak jak z oolongami, że to bardzo pojemna kategoria?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie rzeczywiście - paleta odcieni herbaty żółtej, jest jak w oolongach. :) Do tej pory tłumaczyłem ją sobie kategoriami herbaty zielonej/białej: że napar "bai hao yin zhen" daje jaśniejszy napar, w porównaniu z zieloną herbatą ze starszych zbiorów. :)

      Ale polecam Ci też żółtą, z takich wyższych partii krzewu... byłem w szoku, ale tak naprawdę jest to całkiem inna bajka (w porównaniu z Huang Xiao, czy Huang da cha - która dawno temu w pełni zniechęciła mnie do picia żółtych herbat). :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. W przypadku herbat żółtych jak najbardziej może być różnorodna paleta smaków i aromatów.
      Herbaty żółte możemy na początek podzielić na Huang Ya, Huang Da, Huang Xiao - czyli: żółte pąkowe oraz małe listki, żółte wielkolistne (starsze listki) i żółte mały młody liść.
      Dużo ciekawych informacji można na ten temat znaleźć na herbaciarzach : http://herbata.ning.com/forum/topics/oksydacja-nieenzymatyczna?id=6365757%3ATopic%3A40883&page=1#comments w tej dyskusji i http://herbata.ning.com/forum/topics/huang-xiao-cha-to-podgrupa-herbat-tych?commentId=6365757%3AComment%3A35461

      Ciekawe jest to, że Twoje odczucia, po skosztowaniu tej herbaty są zupełnie inne niż moje, a parzyliśmy podobnie :)

      Pozdrawiam, Joanna.

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo za linki :) Poza tym, to jest chyba w herbacie najpiękniejsze - że pomimo tej samej pozycji, wykorzystując podobne metody parzenia, zwracamy uwagę na całkiem inne akcenty :) Pozdrawiam serdecznie! :)

      P.S. Chociaż... z ciekawości poczytałem Twój wpis jeszcze raz... i jednak nasze odczucia odnośnie do Meng Ding chociaż są odrobinę różne, to główne akcenty są bardzo podobne. Orzechowy akcent króluje :)

      Usuń
  4. "kokietująca panienka, która nie chce pokazać prawdziwego oblicza przy pierwszym spotkaniu" przeurocze! :D Kapryśna herbata! Trzeba się natrudzić, aby odkryć jej wdzięki. ;)

    Wrażenia po degustacji żółtej herbaty mam nieszczególnie i odtąd omijam tego typu herbaty szerokim łukiem (nawet jeśli są "cesarskie"), ale może na tę opisywaną przez Ciebie się kiedyś skuszę (orzechowy aromat!).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, przepraszam, jednak piłam Meng Ding - nie smakowała mi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A piłaś może Huang Da Cha? To dopiero jest paskudztwo :D Stopniowo, poprawiając jakość herbaty, przekonałem się do żółtych herbat - a ta okazała się naprawdę fajna. Może kiedyś jeszcze skusisz się na malutką porcję, żeby się przekonać, czy gust Ci się nie zmienił ? :)

      Bo nie powiem... Huang Da Cha kupiłem dawno - na początku mojej herbacianej przygody... i kto wie? Pomimo słabej jakości, a z lepszym podejściem do niej, może pokaże mi całkiem inne oblicze? :)

      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
    2. Nie piłam i z tego co piszesz, chyba nie mam czego żałować. ;P
      Nie zarzekam się, ale na chwilę obecną wątpię, żebym polubiła herbaty żółte. Piłam jeszcze niesmaczną w mojej opinii Ding Gu Da Fang - zaklasyfikowaną początkowo jako żółta przez Czarkę, jednak potem okazało się, że to zielona.

      Usuń