3.05.2016

Darjeeling Gopaldhara "China Special" FF 2016

Po Darjeelingu z ogrodu Giddapahar przyszedł czas na opisanie herbaty z Gopaldhara. Jak podają źródła internetowe, Gopaldhara, tak jak Thurbo, Seeyok czy Singbulli należą do ogrodów Mirik gór prowincji Darjeeling. Przeglądając mapę, możemy zauważyć, że ogród jest usytuowany na zachodniej granicy prowincji. Samą herbatę kupiłem w sklepie TheTea, zaraz po tym, kiedy zobaczyłem, jak szybko ubywa mi susz z poprzedniego, wspomnianego wyżej Darjeelinga. Opis Wojtka bardzo zachęcił mnie, żeby wypróbować także tą herbatę. A fakt, że było jej tylko 2kg, ponaglił na tyle, że nawet się nie obejrzałem, a złożyłem zamówienie. 


Jeszcze nie miałem w ręku przesyłki, a wiedziałem, że to co przyjdzie Pocztą, będzie genialne. No i nie pomyliłem się. Pierwszy kontakt - nos wsadzony w torebkę z herbatą - i czuję świeżość, której towarzyszył złożony bukiet zapachów. Pierwszym skojarzeniem były jakieś kiełki, prawdopodobnie fasoli mung. Bardziej ogólnie, można powiedzieć, że zapach przypomina warzywa strączkowe (jakaś fasola, czy właśnie wspomniany na stronie sklepu na FB - zielony groszek). Dodatkowego mistycyzmu tej herbacie dodaje fakt, że liście do jej produkcji zostały zebrane z najstarszych krzewów, których wiek sięga 130 lat, a które sprowadzone zostały z gór Wu Yi, usytuowanych w prowincji Fujian. 


Parzenie wykonałem oczywiście w gaiwanie. Parametry jakie zastosowałem tym razem wyglądają następująco: 100ml, 2g suszu oraz woda o temperaturze 90 stopni (wyższa jakoś mi nie odpowiada do herbat z pierwszego zbioru). Tym razem postanowiłem wycisnąć z liści maksimum, w związku z czym zaparzyłem je trzykrotnie: 2 min.; 3 min.; 5 min. I w sumie bardzo się cieszę, ale... wszystko po kolei. 


Po przesypaniu liści do ogrzanego gaiwana warzywne nuty stały się bardziej słodkie. Jednak sam napar z pierwszego parzenia był bardzo aromatyczny. Miałem wrażenie, że jego zapach rozszedł się po całym pokoju. Był kwiatowy, roślinny i delikatny przy swej wysokiej aromatyczności. Po spróbowaniu wyczułem różne smaki, które dawały o sobie znać wszystkie na raz, przy czym każdy był na swój sposób indywidualny: delikatne kwiaty, splecione ze smakiem kiełków i warzyw strączkowych. 


Przy kolejnym parzeniu aromat już nie rozchodził się po pokoju (albo tylko tak mi się wydawało, ponieważ w pewnym stopniu przyzwyczaiłem się do jego zapachu)? Jednak znad czarki można było wyczuć feerię aromatów, podobnych do tych z pierwszego parzenia, ale jakby innych. Różnice były... i to kolosalne, jednak nieuchwytne na papierze. Trzeba jej po prostu spróbować, żeby zrozumieć w pełni o co w tym wszystkim chodzi. Odnośnie do smaku, to muszę przyznać, że posmak kiełków gdzieś zniknął. Rośliny strączkowe zaczęły się skrywać, za to na pierwszy plan wyszły ogólnie warzywa i rośliny, splecione z tym charakterystycznym posmakiem, jakim odznaczają się herbaty z Darjeeling. 


Przyszedł czas na opisanie ostatniego (eksperymentalnego) parzenia. Tym razem pojawiła się delikatna goryczka wraz ze ściągającym uczuciem. Tak samo jak aromat, smak był bardziej neutralny, jednak zdecydowany. Co mi się spodobało najbardziej, to mocny smak typowego Darjeelinga. Było to naprawdę fajne podsumowanie dla całej degustacji: od szczegółu do ogółu.



Jeżeli ktoś zapytałby mnie, który Darjeeling był lepszy, odpowiedziałbym, że to bardzo trudne pytanie, na które teoretycznie nie ma odpowiedzi, ponieważ każdy z nich jest inny, wyjątkowy, a różnice są naprawdę kolosalne. Nie myślałem że kiedykolwiek powiem to, ponieważ jeszcze rok temu wydawało mi się, że Darjeelingi są prawie identyczne, a różnice między nimi to jakieś niuanse dla tych bardziej wtajemniczonych... Jednak te dwie herbaty zmieniły całkowicie moje nastawienie. Ale wracając do pytania, które koniec końców postawiłem sam sobie, to chyba wybrałbym herbatę z ogrodu Giddapahar. Miała w sobie to coś, czego chyba jeszcze nie spotkałem w herbatach... Ta eukaliptusowa świeżość pozostanie w mojej pamięci na długo... Jednak muszę podkreślić, że dzisiejsza też jest wyjątkowa, warta spróbowania, ponieważ niczym nie ustępuje pierwszej. Cieszę się, że mogłem je wypróbować w dość krótkim odstępie czasu, zastanowić się i dojść do takich oto wniosków.
Pijcie, porównujcie, zachwycajcie się, bo naprawdę warto. Są to herbaty warte grzechu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz