Spoglądając dzisiaj za okno, przekonałem się że wiosna rzeczywiście nadeszła. Nie tylko przepiękna pogoda, dość wysoka temperatura jak na tę porę, ale przede wszystkim przepiękne białe, czy różowe kwiaty, otulające gałązki drzew. Widok ten (pomimo, że nigdy tam nie byłem) kojarzy mi się z Japonią, i jej słynną wiśnią - Sakurą.
Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów o aromatyzowanej, zielonej, japońskiej herbacie, o nazwie Sencha Sakura. Według mnie, nie ma lepszego okresu w roku, aby ją zaparzyć. Chociaż w sumie każdy jest dobry...
Sencha Sakura, o której dzisiaj na blogu, to połączenie (jak już wspomniałem) zielonej, japońskiej herbaty (zdziwiłem się, że nie chińskiej, na której zwykle powstają słynne, aromatyzowane zielone herbaty), wspaniałych płatków róży, a także nuty marcepanu.
Jako że jest to sencha japońska, postanowiłem zaparzyć te same listki dwukrotnie. Do podania gotowego naparu musiałem koniecznie użyć mojego zestawu z wizerunkiem różowych kwiatów japońskiej wiśni. Pierwsze, dwuminutowe parzenie dało jasny, żółto-zielony napar. Ogromnym plusem jest totalny brak goryczki. Delikatna nuta marcepanu, a także nuta wspomnianej róży bardzo dobrze komponują się ze sobą. Aromaty są dość silne, jednak nie nachalne. Jest to na prawdę fajna, dość prosta herbata, nad którą nie trzeba się zbytnio rozwodzić.
Herbata, wraz z przyjemną i ciepłą pogodą, a także pachnącą gałązką kwitnącej wiśni, dały niesamowity i przyjemny moment, w którym chociaż na chwilkę można zapomnieć o trudach i problemach dnia codziennego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz