29.08.2015

O poranku: Wroclovetea Park

Z Katowic, nie zapominając o herbacie, jedziemy do kolejnego miasta, którym jest Wrocław.


Wroclovetea Park, to mieszanka, która jest dla mnie zagadką. We Wrocławiu byłem w swoim życiu niestety tylko raz, i było to bodajże w czasach pamiętnego gimnazjum. W związku z tym, zinterpretować samą nazwę jest mi niestety trudno. Park kojarzy mi się jedynie z wspaniałym zoo, które odwiedziliśmy. Natomiast love z Mostem Tumskim, na którym wiszą kłódki zawieszone przez zakochanych. Jednak Wrocław to dla mnie przede wszystkim: Panorama Racławicka, oraz Ogród Japoński, który wywarł wtedy na mnie największe wrażenie.


Kolory dodatków chyba nie odgrywają tutaj większego znaczenia, chociaż sam nie wiem... w herbacie znajdziemy trawę cytrynową, skórkę z pomarańczy, kawałki imbiru, oraz kardamon. Czarna herbata wzbogacona jest także o owocowe nuty mango i czerwonej porzeczki. Nie może zabraknąć także płatków, które niesamowicie dekorują aromatyzowaną herbatę. 

Susz pachnie mocno owocowo, cytrusowo. Delikatnie, jednak z łatwością między wszystkim odnajdujemy korzenny zapach kardamonu. Co do parzenia, to klasycznie, jak poprzednią, katowicką herbatę. Samych liści lubię dać mniej, gdyż smak odpowiada mi, kiedy jest lżejszy, i nie tak mocny. Siedem gram na pół litra wody jest dla mnie proporcją idealną. Parzenie zwykle oscyluje około 4 minut. 


Po czterech minutach uzyskujemy dość ciemny napar, którego zapach został zdominowany przez trawę cytrynową i kardamon. Gdzieś w tle możemy doszukać się także owocowej nuty mango. Smak pozbawiony goryczki, z cytrusowo-korzennym charakterem. Czyli smakiem, jaki ostatnio uwielbiam, i po który sięgam z przyjemnością.


Zostało mi jeszcze napisać, że herbaciana wycieczka zdecydowanie mi nie wystarczy, i koniecznie muszę znów wybrać się do tego niesamowitego miasta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz