Rooibos, czyli znane (i przeze mnie bardzo lubiane) zioło pochodzące z Afryki. Najczęściej spotykamy go w postaci klasycznej, czyli fermentowanej. Jeżeli chodzi o jego wersję zieloną, to także jest znana, ale nie aż tak. Dzisiejsza herbatka, to połączenie tego klasycznego, z zieloną, niefermentowaną wersją. Oprócz podstawy, znajdziemy także dodatki, którymi są: trawa cytrynowa, skórka pomarańczy, i kardamon. Wszystko uzupełnione jest wyciągiem z pomarańczy i grapefruita.
Cała mieszanka pachnie wyjątkowo, bardzo owocowo-cytrusowo. Aromat jest bardzo silny, jednak nie gryzący, a przyjemny i wydaje się być orzeźwiającym. Z tego co wiem, to właśnie on zdecydował, że kiedy moi znajomi poczuli go, niespiesznie zdecydowali się na zakup tej herbatki.
Herbatkę zaparzam zwykle dwukrotnie, wrzątkiem, w papierowych filtrach. Pierwsze parzenie trwa 3 minuty, kolejne około sześciu. Napar jest jaśniejszy w porównaniu z tym, który znam z wersji klasycznego rooibosa, i wydaje się jakby "lżejszy". Kolejny napar jest delikatniejszy, jednak równie orzeźwiający i cytrusowy.
W smaku, obok cytrusów, wyczuwam nie do końca znany mi smak, i podejrzewam, że nadaje go kardamon, jednak nie jest on dominującym. Ogólnie uważam, że jest to pozycja i na lato i na chłodniejsze, niestety nieubłaganie nadchodzące wieczory, aby móc przenieść się pamięcią w ciepłe (czasem upalne) dni, które zasponsorowały nam tegoroczne wakacje.
Cała mieszanka pachnie wyjątkowo, bardzo owocowo-cytrusowo. Aromat jest bardzo silny, jednak nie gryzący, a przyjemny i wydaje się być orzeźwiającym. Z tego co wiem, to właśnie on zdecydował, że kiedy moi znajomi poczuli go, niespiesznie zdecydowali się na zakup tej herbatki.
Herbatkę zaparzam zwykle dwukrotnie, wrzątkiem, w papierowych filtrach. Pierwsze parzenie trwa 3 minuty, kolejne około sześciu. Napar jest jaśniejszy w porównaniu z tym, który znam z wersji klasycznego rooibosa, i wydaje się jakby "lżejszy". Kolejny napar jest delikatniejszy, jednak równie orzeźwiający i cytrusowy.
W smaku, obok cytrusów, wyczuwam nie do końca znany mi smak, i podejrzewam, że nadaje go kardamon, jednak nie jest on dominującym. Ogólnie uważam, że jest to pozycja i na lato i na chłodniejsze, niestety nieubłaganie nadchodzące wieczory, aby móc przenieść się pamięcią w ciepłe (czasem upalne) dni, które zasponsorowały nam tegoroczne wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz