Żyjąc z dnia na dzień, będąc w pracy, czy w podróży, przy okazji szukając wygody, możemy sięgnąć po herbatę ekspresową. Na półkach sklepowych znajdziemy ich całe mnóstwo. Od tańszych, po te droższe; od czystych, po aromatyzowane; od tych lepszej jakości, po gorszej. Niektóre z spotykanych herbat przykuły moją uwagę, i postanowiłem je zakupić. Niektóre całkiem dawno, i tak leżały, gdyż jakoś nie miałem odwagi ich otworzyć. Jednak pewnego razu spróbowałem, a o jednej z nich będzie w dzisiejszym poście.
Na celowniku mam dzisiaj herbatę firmy Lipton, o nazwie Indonesian Sencha. Już na samym pudełku, sprzedawca zapewnia nas, że herbata składa się z długich liści herbacianych. Widnieje także informacja, że herbata jest aromatyczna oraz kwiatowa. Ma ona stanowić namiastkę podróży do Indonezji, na wyspę Java.
Ogromny plus, za ciekawe opakowanie. Połączenie czerni ze złotem daje fantastyczny efekt. Natomiast wnętrze opakowania dopełnia resztę, i stanowi wspaniały wynik końcowy.
Co do samej herbaty, zacznijmy od liści: nie jest to pył herbaciany, i w piramidce możemy znaleźć większe listki. Dodatkowo widoczne są płatki róży, oraz coś, co jest chyba aromatem (przypomina mi to z wyglądu i koloru malutkie drobinki bursztynu).
Parzenie, które zaleca firma, to 200 ml wody, o temperaturze 90 stopni, oraz 2-3 minuty. Zdecydowałem się zaparzać herbatę w takiej temperaturze, z minimalnym, proponowanym czasem.
Napar jest głęboko żółty. Odcień ten wpada nawet w pomarańcz. Natomiast odnośnie do smaku, to może i jest kwiatowy czy owocowy, jednak według mnie, trafniejszym określeniem będzie landrynkowy. Herbata przypomina mi smak malutkich gum z dzieciństwa o nazwie Mino, lub białą oranżadę firmy Helena. Całość dopełnia jednak gorycz, która przeszkadza i lekko gryzie. Początkowo myślałem, że jest to wina temperatury, i diametralnie ją obniżając, zmniejszył się jedynie smak i aromat herbaty.
Herbatę oceniam ogólnie pozytywnie, w szczególności za opakowanie, a także za asocjację z czasami dzieciństwa. Gorycz, którą nam serwuje można polubić, lub się do niej przyzwyczaić, jednak i bez tego, można znaleźć lepsze herbaty ekspresowe.
Moje dzieciństwo przypada na inne lata i pewnie dlatego nie kojarzę gum Mino. ;) Jenak landrynki jak najbardziej pamiętam i chyba to porównanie mocno mnie zniechęca. Warto jednak popróbować nawet tych ekspresowych, można trafić na całkiem dobre smaki, dlatego takie opisy są bardzo cenne. Zwłaszcza jak zrobione profesjonalnie i przez osobę dobrze siedzącą w temacie. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :) Dokładnie, landrynki nie zachęcają, a ta niestety nie wypada dobrze (w szczególności w porównaniu ze swoją "bliźniaczką" Asian White, która jest od niej o niebo lepsza). Pozdrawiam, Łukasz.
Usuń