23.02.2016

La Speciale: "Mgła nad Yunnan"; "Kenia o świcie" oraz "Yunnan Green Superior" od Five o'clock

Jakiś czas temu (a było to dosyć dawno), robiąc zakupy w jakże popularnym supermarkecie Biedronka, natrafiłem na promocję/wyprzedaż herbat La Speciale. Jako że czytałem o niektórych z nich na blogach, a były to naprawdę dobre opinie, postanowiłem kupić, wypróbować i oczywiście opisać, tym bardziej że 4,99 za 100g herbaty w tekturowej puszce kusi do wypróbowania. Każda z nich zawiera dwie celofanowe paczuszki, w których herbatę mamy podzieloną na równe porcje.

Grafika na wspomnianych puszkach jest przyjemna dla oka. Z tego co widziałem w Internetach, moje nieznacznie różnią się od tych, które były sprzedawane jeszcze wcześniej. Najbardziej podoba mi się rysunek na opakowaniu, przedstawiający filiżankę z naparem herbacianym na tle wzorku z określonymi odcieniami. Nie jest to przesadzone, a miłe...


Dzisiaj chciałbym skupić się na dwóch herbatach klasycznych: Mgła nad Yunnan (zielona) a także Kenia o świcie (w nomenklaturze europejskiej - herbata czarna). Jak widzimy, ich nazwy to połączenie elementu natury z określonym miejscem, co brzmi ciekawie, zachęcająco a przede wszystkim obiecująco.

Chciałem zaznaczyć, że w obu przypadkach liście (biorąc pod uwagę różne czynniki) wyglądają naprawdę świetnie. Czy to w przypadku zielonej, gdzie mamy do czynienia z liśćmi, wśród których znajdziemy także te młodsze oraz pączki, czy w czarnej, gdzie susz jest drobniejszy (fakt - jest to herbata broken) jednak ciekawie wyglądają złote przebsłyski wśród ciemnych, czarnych liści. Najlepiej widać to na fotografii:


Zacznę oczywiście od tej, którą piję częściej - zielonej Mgły nad Yunnan. Informacja na opakowaniu podaje, że jest to zielona herbata liściasta Orange Pekoe (OP). Również w rubryce "składniki" nie znajdziemy nic więcej, poza informacją, że pochodzi ona z Chin. Odnośnie do parzenia, podana została instrukcja, aby do filiżanki (200ml) wsypać 1 łyżeczkę suszu i zalać gorącą, ale nie wrzącą wodą. Parzenie powinno trwać 3-5 min. Z samymi parametrami warto eksperymentować, ponieważ uważam że można z niej wyciągnąć naprawdę coś lepszego. W związku z tym, że dzisiaj tę pozycję testuję, liście zaparzę zgodnie z zaleceniami, wykorzystując wodę o temperaturze ~85 stopni.

Napar pierwszego parzenia.

Kolor naparu różni się od tego co widzimy na załączonym obrazku, jednak wydaje mi się, że jest bardziej zachęcający: jaśniejszy, żółty. Aromat tej herbaty jest silnie roślinny, trawiasty. Natomiast smak jest wielkim zaskoczeniem. Połączenie delikatności, z roślinną nutą oraz bardzo słabą, wyczuwalną minimalnie nutą wędzenia (jest naprawdę znikoma). Przyjemna słodycz daje o sobie pamiętać już przy pierwszym kontakcie. Jest to dobrej jakości, zielony Yunnan - a tego reklamować nie trzeba. Jako herbata codzienna do zaspakajania pragnienia sprawdzi się wprost idealnie. Z racji wyglądu liści, że nie są jeszcze w pełni rozwinięte, postanowiłem zaparzyć ją jeszcze raz, zwiększając czas do podanego przez producenta maksimum. I tym razem nie ma goryczki, jednak samo wędzenie jakby wzrosło, a słodycz proporcjonalnie zmalała. Jednak dalej uważam, że jest ona po prostu dobra.

Drugie parzenie. 

Druga, czarna herbata pochodzi oczywiście z Kenii. Tym razem mamy do czynienia z liściem Golden Flowery Broken Orange Pekoe. Parametry parzenia są podobne do wcześniejszych, z tą różnicą, że tutaj wykorzystujemy wrzątek i parzymy po prostu 5 minut. Jakiś czas temu, na Facebooku pisałem o tym, że w telewizji był emitowany film Na szlaku herbaty. Właśnie wtedy zaparzyłem sobie jej cały czajnik... Nie uwierzycie, jak herbata ta ewoluowała z każdą minutą filmu... Każda informacja, czasem wstrząsająca, pokazywała mi tę herbatę w całkiem innym świetle (jako pozycję właśnie z Afryki). I chyba wtedy doceniłem ją najbardziej... Popatrzyłem na nią poprzez trud, nagminne wykorzystywanie ludzi, oraz łamanie prawa do godnego życia. Stała się wtedy czymś więcej, niż codzienną, zwykłą, czarną herbatą.


Po zaparzeniu (zgodnie z zaleceniami producenta) otrzymujemy napar koloru z pogranicza czerwieni wpadającej w bordo. Aromat naparu wydaje się czekoladowy, z jakimiś owocowymi nutami. Smak, po 5 minutach parzenia też jest pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ napar się nie przeparzył. Nie cechuje się silną goryczą i jest umiarkowanie delikatny. Po chwili czuję z tyłu podniebienia kakaowo-czekoladową nutę. Napar pozostawia dość przyjemny posmak w ustach.


Na zakończenie chciałem podkreślić, że cena nie jest adekwatna do jakości, w dobrym tego słowa znaczeniu, co jest w sumie największym zaskoczeniem. Nie mamy tutaj byle jakiego towaru, zapakowanego w ładne pudełko, które ma zachęcić do kupienia. Jednak po filmie, o którym już wspomniałem, nachodzą mnie różne refleksje (w powiązaniu z ceną towaru), jednak nie będę już tego rozwijał... tym razem był to tylko opis naprawdę dobrych herbat z supermarketu.

P.S. Z tego co zauważyłem, herbata Kenia o świcie była dostępna jakiś czas temu w Biedronce tym razem pod marką Green Hills. To samo tyczy się Truskawkowego wzgórza, o którym wkrótce... Także powiedzmy, że c.d.n.

Edit: (Yunnan Green Superior od Five o'clock)
W swoim barku z herbatami znalazłem jeszcze próbkę herbaty "Yunnan Green Superior" marki Five o'clock. Same listki herbaty są do siebie naprawdę podobne. W związku z tym chciałem zrobić małe porównanie tego zielonego Yunnana, z tamtym zielonym Yunnanem.

Próbując przypomnieć sobie zapach tamtej herbaty, jednak z tego co zauważyłem nawet opis mi nie pomoże. Pamiętam, że smak był wielce zadowalający, jeżeli mówimy o herbatach z marketu. W przypadku tej pozycji, zapach jest naprawdę wyborny: delikatna kwiatowa i roślinna nuta. Nie jest ona ani wędzona, ani pieczona. Pamiętam że w dzieciństwie zbierałem jakieś kwiaty (bardzo to lubiłem), które pachniały dokładnie identycznie. Ta herbata niesie za sobą miłe wspomnienia...


Parzenie natomiast wykonałem tym razem w stylu "europejskim". Suszu miałem około 10 gramów, więc całość zalałem 0,5l wody. Idąc za radą sklepu, temperatura miała 70 stopni C. Założyłem na wstępie, że wykonam 2 parzenia, które trwały kolejno: 3 minuty i 5 minut.


Oczywiste jest to, że herbata wyszła delikatniejsza, ponieważ użyłem chłodniejszej wody. Jednak sprawdza się stwierdzenie: sprzedawca wie co sprzedaje i jak traktować swój produkt. Dzięki temu napar wyszedł naprawdę pełny, z delikatną goryczką (taką, o jaką chodzi w herbatach zielonych z Yunnan). Zdecydowany smak, roślinno-kwiatowa nuta, umiarkowana moc dają naprawdę wspaniałe efekty.

Jest to herbata naprawdę ekonomiczna. Idealnie sprawdzi się jako herbata codzienna, gdyż smak, jakość liści, wygląd naparu są naprawdę na wysokim poziomie przy takiej cenie.

18 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że w przypadku tego typu herbat warto sięgać właśnie po te bez dodatków. Aromaty potrafią zniszczyć całkiem dobrą herbatę. Kiedyś tam (dawno), miałam w domu herbatę z tej serii, wpadłam na pomysł kupienia truskawkowej, niestety była paskudna (w moim odczuciu). Nie pamiętam czy to była nazwa Truskawkowe wzgórza, może coś zmienili, a puszki nie mam. Właściwie mam, tylko przerobioną. :) Ciekawa jestem wrażeń. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie: klasyk albo się obroni, albo nie :) Ale na pewno nie trzeba się zastanawiać czy jest dobra, czy nie za bardzo :)

      Być może zmienili, bo tragedii w sumie nie było :) Ale to może dlatego, że porównując truskawkową z "Czekoladową Podróżą", ta pierwsza wypada wyśmienicie... Druga to totalna porażka według mnie... gdyby nie mleko i cukier, byłaby nie do uratowania :)

      Usuń
    2. O tak, klasyki bronią się na całej linii :) Truskawkowa też nie była najgorsza, ale czekoladowa to pomyłka. Niby na opakowaniu napisali, że to mieszanka herbaty czarnej i ziołowej, ale to i tak nie ratuje jej przed krytyką. Planuję wpis o czekoladowej, ale trochę z inne perspektywy, tylko czekam jeszcze na jedną paczkę ;)

      Usuń
    3. W takim razie czekam na wpis :) U mnie na szczęście ona już się kończy, bo zużywałem ją żeby skończyła się jak najszybciej :D A mleko i cukier (z dodatkiem czarnej herbaty) dawało radę i zagłuszało ten dziwny.... smak? Niee... smaku to na pewno nie ma :D

      Usuń
    4. Wpis gotowy :) Zapraszam :)

      Usuń
    5. Dzięki - już zaglądam :)

      Usuń
  2. zaciekawiły mnie te la speciale, nie zwracałam na nie uwagi bo w biedrze kupuję tylko ziołówki. :) Zobaczymy co to za ustrojstwo :D ja od Siebie polecam zakupy herbat w Tk Maxx - wrzuciłam recenzje - magia! super skład, smak, do tego są 100% organiczne z przeceną ze 100zł na 34 :) Wpadaj na www.ploncitka.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, szczególnie klasyki - ewentualnie truskawkową :) Tak jak wspomniałem, Czekoladowa podróż jest według mnie pomyłką i wielkim niewypałem... Być może dlatego ostatnio widziałem tylko Truskawkową i Kenię? Tylko dlaczego nie było tam "Mgły nad Yunnan" ? :)

      Usuń
  3. Odpisujac na komentarz u mnie : Przebuszowalam internet, na zagranicznych stronach kosztuja od 90 w gore nawet do 150 zl! :) potwierdzone dane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe te herbaty, w mojej Biedronce ich nie wypatrzyłem, ale to jest taka mała wersja sklepu i wielu ciekawych produktów tam nigdy nie ma.
    Z drugiej strony, jeśli chodzi o cenę... herbata wydaje się dobrej jakości, więc na pewno ktoś zapłacił cenę tego, że jest niedroga, jeśli więc nie płacą jej klienci w Polsce, to... no właśnie. Coraz częściej wśród herbaciarzy pojawia się ten temat i bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z tego co zauważyłem, były one dostępne w tych większych Biedronkach. :)
      Właśnie... ktoś za to zapłacił... Mam tylko nadzieję, że ta cena była związana właśnie z wyprzedażą...

      Usuń
    2. No właśnie... temat, który wraca jak bumerang. Cieszę się, że jesteście. Tak po prostu :-)

      Usuń
  5. Łukaszu, a nie myślisz, że film, który oglądałeś, "wzbogacił" trochę herbatę z Kenii? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że wzbogacił :) Sam fakt zobaczenia plantacji, na których rosną krzewy daje szerszy pogląd na to jak tam wszystko wygląda (chociaż w pewnym stopniu). Co nie zmienia faktu, że herbata jest na prawdę w porządku. :) Pozdrawiam serdecznie, Łukasz. :)

      Usuń
  6. Ciekawie wygląda szczególnie ta kenijska. Zamierzałam się na nią kilka razy i koniec końców nie kupiłam. Nic to, może jeszcze kiedyś ją dostanę w swój kubek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, bo jest na prawdę ok :) Ale z pewnością pojawią się one jeszcze w Biedronce nie raz. :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Miałam okazję wypróbować obu tych herbat i przyznam szczerze, że ta kenijska bardziej przypadła mi do gustu. Ma ona ciekawy smak, który zupełnie różni się od smaku innych znanych mi czarnych herbat. Szczególnie interesujący jest posmak pozostający w ustach, o którym wspomniał Łukasz w swoim wpisie. Zdecydowanie warto spróbować tych dwóch herbat. Co do filmu, to niestety nie miałam okazji go obejrzeć, ale jestem w stanie wyobrazić sobie, jak mógł wpłynąć na odbiór tej kenijskiej herbaty. Pozdrawiam serdecznie, Agnieszka z bloga mycupofgreentea.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń