8.02.2016

Kumano Kukicha Mie Japan organic & Kukicha

Właśnie dzisiaj, według kalendarza chińskiego wchodzimy w rok Małpy. Jak sprawdziłem jakiś czas temu, sam jestem kogutem.... Jednak czytając, co tak naprawdę oznacza bycie nim, nie mogę zaprzeczyć i raczej się z tymi słowami zgodzę. Nawet powiem więcej - jeżeli chodzi o przesłanie dla koguta na 2016 rok... chciałbym, żeby to co zostało tam zapisane, chociaż w pewnym stopniu się spełniło. Z tej okazji, trochę na przekór (ponieważ zgodnie z horoskopem będę w tym roku łamać schematy) zaparzę japońską herbatę - kukichę. Będzie to jedna herbata, z dwóch różnych miejsc (sklepów). Za herbaty do spróbowania serdecznie dziękuję Joli (Blog Herbaciany Notes).

Z racji tego, że mamy dziś pierwszy dzień Roku Małpy,
przy parzeniu towarzyszyła mi maskotka z dzieciństwa:
wierny kompan wycieczek bliższych i tych dalszych :) 

Ale czym ta kukicha jest? Otóż jak zapewne wiecie, jest to herbata, która składa się z łodyżek i listków. Ma to zapewnić unikalny smak, przy zmniejszonej dawce kofeiny co jest czasem przydatne (np. kiedy mamy ochotę w nocy na japońską herbatę). Kiedyś, oglądając odcinek Czajnikowego o niej, bardzo spodobało mi się stwierdzenie prowadzącego, w którym powiedział, że jest to herbata patyczasta, co idealnie oddaje jej charakter.


Skoro dzisiaj jest dzień, kiedy zaczynam łamać schematy, to i naczynia dobiorę odwrotnie, niż zrobiłbym to w dzień powszedni... Chiński gaiwan sprawdzi się do tego wprost idealnie :) W białym, porcelanowym zaparzę Kumano Kukicha Mie Japan organic ze sklepu Paper&Tea, natomiast w tym brązowym (podobno z glinki) Kukichę od Odette Tea Room. Pomimo że herbata wygląda podobnie, sugerowane są całkiem odmienne temperatury wody do jej parzenia: w przypadku pierwszej 60-70 stopni (ostatecznie miała 65 st.) a drugiej: 80. Trwały one kolejno: 2:00, 3:00, 4:30.



Ogólnie można o nich powiedzieć, że są w smaku i zapachu bardzo świeże. Kumano Kukicha Mie okazała się przy pierwszym parzeniu w tak niskiej temperaturze herbatą delikatną o smaku roślinnym i nie słonym (zapach suchych listków mógł sugerować całkiem odmienne odczucia). Czasem miałem wrażenie, że między roślinnymi nutami pojawiają się gdzieś w oddali zioła. W porównaniu z drugą wersją, ta okazała się słodsza i bardziej stonowana. Pierwsze parzenie Kukichy z Odette Tea Room dało napar mocniejszy, o smaku bardziej złożonym i skomplikowanym. Niczym zioła w pierwszej wersji, tutaj pojawiała się minimalna goryczka, która czasem sprawiała wrażenie iluzji (nigdy do końca nie wiedziałem czy tak naprawdę pojawiła się tam we własnej osobie). Smak ogólnie był bardziej warzywny.


Drugi napar w obu przypadkach był strzałem w dziesiątkę. Najlepszy ze wszystkich! W pierwszej wersji był mocniejszy w porównaniu z poprzednim parzeniem - natomiast napar z glinianego gaiwana - delikatniejszy (tutaj pojawił się także dość silny smak umami). Po degustacji miałem wrażenie, że napar pozostawił delikatne uczucie cierpkości na podniebieniu.

Spróbowałem zaparzyć ją po raz trzeci. Wyczuwalny był już niestety ich koniec... Z białego gaiwana wyszedł napar z delikatnym morskim posmakiem, natomiast z glinianego dość neutralny, "mówiący" że to ostatnie parzenie.



Na koniec chciałem jeszcze raz podziękować Joli. Poza tym kukicha zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, i wiem, że będę po nią sięgał częściej, ponieważ jest warta grzechu... nie tylko w tym Nowym Roku Małpy. Na chwilę obecną, chciałbym życzyć Wam Szczęśliwego Nowego Roku - i przede wszystkim smacznej herbaty!

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe są takie porównania i picie różnych odsłon tej samej herbaty. Wiadomo, to produkt naturalny i za każdym razem będzie nieco odmienny. Masz jej na tyle jeszcze, żeby spróbować parzenia w identycznych warunkach dla obu próbek? Taki wiesz, eksperyment naukowy ;)
    Tobie też wszystkiego najlepszego w nowym księżycowym roku!:)
    p.s. Małpka jest kochana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są ciekawe ale i pouczające: potrafią zobrazować właśnie naturę samego produktu i to jak zachowuje się on w różnych warunkach. Oczywiście, mam jeszcze na spokojnie 3 takie parzenia :) Poeksperymentuję z nimi wykorzystując takie same parametry... myślę, że spróbuję temperatury 65, 70 i 80 stopni. Może znajdę ulubiony sposób na nią? A kiedy kupię już jej cały zapas, będę wiedzieć jak do niej najlepiej podejść :)

      Dzięki i dzięki :D A z tą małpką to była ogólnie historia... uparty byłem jak osioł, a rodzice nie chcieli mi jej kupić :P hahaha :D Stwierdzili, że i tak przeleży w kącie jak reszta innych takich zabawek [widać jak się pomylili] ;) Dopiero dziadek się nade mną zlitował... Nie zapomnę tego chyba do końca życia ;)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Po ostatnich różnego rodzaju eksperymentach herbacianych widzę, jak ciekawie wypadają analizy porównawcze dwóch lub większej ilości tych samych herbat ale otrzymanych z różnych źródeł...P&T jest mi jeszcze mało znane, ale z tego co udało mi się od nich wypróbować wnioskuję, że stawiają na delikatność i subtelność ;) Cieszę się Łukaszu, że miałeś dobrą zabawę przy parzeniu tych herbat i że towarzyszyła Ci w tym wierna Małpka ;) Wzruszyłam się czytając Twoją historię tej zabawki...Twój Dziadek jest cudowny! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... eksperymenty są na prawdę ciekawą sprawą :) Ciekawi mnie jak wyjdzie herbata od P&T zaparzona w warunkach proponowanych przez Odette... już nie mogę się doczekać! :)
      Taak... dziadek był cudownym człowiekiem. Każdy, kto go znał mówił, że miał w życiu jedno ważne motto: "Jak wam mało, to wam dam..." :) I była to prawda w 100 procentach :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń