28.03.2016

Woojeon

Lubicie zielone herbaty z Korei? Osobiście, bardzo je lubię. I to dosłownie za wszystko - za wygląd liści, za ich zapach oraz kolor, za piękny odcień naparu, jego smak, aromat i przede wszystkim... za to że po prostu są. Jeszcze jakiś czas temu (fakt, dobre kilka lat), kiedy herbata istniała dla mnie wyłącznie zielona oraz czarna w formie ekspresówki, nie myślałem nawet, że herbaciany świat jest tak bogaty. Dzisiaj wiem, że decyzja, która przyszła tak nagle - żeby zacząć z herbatami na poważnie, była jedną z najlepszych moich decyzji. 


Woojeon, ponieważ tej herbacie będzie poświęcony dzisiejszy wpis, pochodzi z najwcześniejszych zbiorów w Korei. W przypadku mojej - wykonywanych na wyspie Jeju. Nazwa Woojeon, po przetłumaczeniu na język polski oznacza tyle co sprzed deszczu. Stwierdzenie magiczne, zachęcające, ale i odrobinę tajemnicze. Mam nadzieję, że sama herbata nie będzie nic przede mną skrywać i okaże całe swoje piękno. 


Zaparzę ją w malutkim czajniczku, wykorzystując 2,5g liści na 100ml wody, przestudzonej do temperatury 70 stopni. Pierwsze parzenie będzie trwać około 1 minuty. 


Listki Woojeon pachną roślinnie z delikatną, jakby maślaną nutką, która łączy w sobie całość, aby już w zapachu zaoferować wszystko co najlepsze. Po przesypaniu do ogrzanego czajniczka nuty nasiliły się, a dominowała w nich ciekawa słodycz, spleciona ze wspomnianą roślinnością. Cudo! 

Napar z pierwszego parzenia


Napar z pierwszego parzenia miał delikatnie zielonkawy odcień. Aromat unoszący się znad czarki przypominał mi japońskie specjały, jednak smak to już inna bajka. Charakteryzował się tym, co w koreańskich herbatach jest najlepsze: granica pomiędzy smakiem chińskich i japońskich herbat wyraźnie rozmyta, jednak bardziej skłaniałbym się w stronę Kraju Kwitnącej Wiśni. Delikatny smak, z taką płynną, roślinną ale jakby podpiekaną nutą. Normalnie Amryta! 

Drugie parzenie

Kolejne parzenie, wydłużone od poprzedniego o pół minuty, dało napar o bardziej zdecydowanym smaku. Zabrakło w nim tej płynności, jednak w jej miejsce pojawił się delikatnie morski akcent. Roślinność, odrobinę inna, pozostała na swoim miejscu. 


Trzecie parzenie trwało 2 minuty. W aromacie pojawiła się znowu japońska roślinność. Natomiast smak znowu był całkiem inny niż poprzednie - delikatnie rybny ze sporą dawką orzecha włoskiego. Czwarte, ostatnie, czterominutowe parzenie dało napar delikatny, zapowiadający koniec. Delikatna roślinność była niczym słowa dobranoc na pożegnanie (w końcu jest godzina 23:00). 


Jestem pewien, że jest to dobra herbata dla osób, które twierdzą, że nie potrafią rozpoznać akcentów, jakie oferuje naturalna herbata, nie mówiąc o zauważaniu różnic pomiędzy poszczególnymi naparami. W przypadku Woojeon wszystko podane jest jak na tacy. Wystarczy się tylko nad nią pochylić, z pokorą do niej podejść i w skupieniu odrobinę się zastanowić.


O herbacie Woojeon można poczytać także na blogach: Herbaciany notesDado - moja droga herbaty oraz Herbatablog. Natomiast na blogu Mycupofgreentea znajdziecie wyczerpujący wpis na temat herbat pochodzących z Korei. Serdecznie zapraszam do lektury! 

8 komentarzy:

  1. To miła świadomość widzieć, że nie jest się osamotnionym w wieczornym piciu i bazgroleniu o herbacie ;) a nad Twoim czajniczkiem i czarką wprost nie mogę przestać się zachwycać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) U mnie dzisiaj wszystko spontanicznie... zachciało mi się herbaty to i postanowiłem coś o niej nabazgrać... ale ciągle czuję niedosyt... chyba zaparzę jeszcze coś :)
      Może pu-erh okaże się pomocny w poświątecznym szaleństwie? :)

      Usuń
  2. hahaha!:D Łukaszu, pu erh na noc?...Ty chyba dziś nie zamierzasz zasnąć? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak chodzę bardzo późno spać... chociaż czasem zastanawiam się nad tym, czy teina w ogóle na mnie działa? :D Potrafię czasem wypić dużą dawkę i zasnąć jak niedźwiedź :D

      Usuń
  3. Z chęcią bym skosztował... szczególnie, że jak widze Wasze testy, to zdaję sobie sprawę jak wiele herbat przede mną do odkrycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam! Jest niesamowita... :)
      Ale chyba każdy tak ma. :) Jest ich tyle, że osobiście "boję się", że nie zapoznam się ze smakiem jakiejś konkretnej części herbat... Zawsze będzie to ten malutki odłamek... :)

      Usuń
  4. Woojeon, to świetna herbata, cieszę się, że możesz jej spróbować :) Mnie od zawsze fascynuje jej świeża roślinność połączona z czyms jakby orzechowym.
    Czajniczek jest fantastyczny, skąd masz?
    I skąd znasz słowo "Amryta"? Zaskoczyłeś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokłąadnie, herbatka wyborna :) Fajnie, że jest dostępna już w Polsce... tym bardziej że (jak dla mnie) w zadowalającej jakości. Nie piłem lepszej, to nie mogę na nią złego słowa powiedzieć :D W końcu to Amryta :D A skąd? hmm... sam nie wiem ;) Ogólnie to uwielbiam mitologię pod różną postacią... i chyba natknąłem się kiedyś na to słowo :)

    A czajniczek to ten z eherbaty (tak samo jak herbata ;). Podobno początkowa twórczość Jakuba Lewandowskiego... Wybrałem go do Woojeon, bo dawno, dawno temu powiedziałeś, że jest w koreańskim stylu :) Więc teraz w szczególności używam go do zielonych koreańskich ;)

    OdpowiedzUsuń