Białą herbatę Bai Mu Dan uwielbiam jesienią, kiedy spadają liście z drzew, a na chodniku znajdujemy kasztany oraz żołędzie. Można także pójść wtedy do lasu na grzyby. Lubię ją właśnie dlatego, że jej smak kojarzy mi się z kasztanami. Jeżeli miałbym określić, jak smakuje napar z liści kasztanowca (fakt - jest to dość abstrakcyjny pomysł) to stwierdziłbym, że jest podobny do herbaty Biała Piwonia. W związku z tym, że mamy (jeszcze) zimę, a jest to okres, w którym poleca się picie herbaty czarnej (chińskiej czerwonej), postanowiłem sięgnąć tym razem po Czerwoną Piwonię. Patrząc na liście Red Mu Dan, od razu widzimy podobieństwo do jej białej siostry. Zauważalne są większe liście, w których dominują zielono-brązowe kolory, między którymi możemy znaleźć srebrne igiełki.
Po wielu próbach herbatę polecam parzyć dwukrotnie w klasycznej proporcji 1 gram na każde 50 mililitrów wrzątku, wykorzystując czasy: za pierwszym razem 4 minuty, a następnie wydłużając o kolejne trzy. Za każdym razem ma ona właściwości rozgrzewające, przy czym jest bardzo delikatna. Właśnie tego szukam w herbatach (po europejsku) czarnych. Wiele razy powtarzałem, że nie lubię, kiedy okazuje się, że napar jest mocną siekierą, którą ciężko jest "przelać" przez gardło.
Liście pachną przyjemnie: jak na ten gatunek przystało wyczuwalne są winne nuty oraz odrobina deserowej czekolady.
Po zalaniu i odczekaniu czterech minut, przelewam napar do morza herbaty. Ukazuje mi się ładny, bursztynowy kolor. Jej aromat ma coś wspólnego z Białą Piwonią, jednak jest on bardziej dojrzały, winny. Również smak jest subtelny. Przyznam szczerze, że pijąc ją pierwszy raz nie spodziewałem się aż takiej delikatności. Doszedłem do wniosku, że jest ona po prostu słaba (w znaczeniu, że jest subtelna). Doceniłem ją dopiero przy którymś parzeniu z rzędu. W smaku znajdziemy wyraźne nuty owoców (być może są to nawet jabłka) oraz wspomniany w przypadku aromatu winny posmak.
Dzisiejsza degustacja była fajną ciekawostką. Z pewnością herbata spodoba się osobom, które nie gustują w herbatach tego rodzaju, ponieważ pokazała coś całkiem prostego a delikatnego. Jest ona idealna na ostatnie (przynajmniej mam taką nadzieję) zimowe dni. A ja tymczasem dalej czekam na upragnioną wiosnę...
Smak czekolady deserowej zawsze mnie łaskocze w podniebnie, szczególnie jak pochodzi z herbaty. Bardzo apetycznie wygląda susz, napar zresztą też. Skojarzenia smakowe, nawet jak wydają się abstrakcyjne, masz świetne! Czy zawsze musi się smak kojarzyć z czymś co jemy? :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) Czasem powstrzymuję się od tych abstrakcyjnych skojarzeń, ale myślę że chyba zacznę używać je częściej :D W końcu dystans też jest czasem ważny - tym bardziej, że nie zawsze musi się nam smak kojarzyć z tym, co jemy :D Pamiętam, jak dawno, dawno temu twierdziłem że oliwki smakują... petami :D To dopiero była abstrakcja... ;) Na szczęście smaki się zmieniają :)
UsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Łukaszu, mi się też zawsze wydawało, że ta herbata jest "słaba" i niestety uważam tak nadal. Ja lubię, gdy smak jest bardziej wyrazisty, choć mimo to nadal ją lubię. Może już tak białe herbaty mają, że są delikatniejsze i mogą się szybko nudzić - choć za tę różnorodność je kochamy ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewien, że właśnie za to je kochamy :) Chociaż wydaje mi się, że Bai Mu Dan jest i tak mocniejsza w smaku od tej, czerwonej wersji :) Muszę chyba wypróbować zaparzyć ją dużo dłużej (z 6 minut?) - może wrzątek wyciągnie z niej coś więcej, przez co smak będzie bardziej wyrazisty? :) Pozdrawiam :)
UsuńNie znam tej herbaty, ale Twój opis pobudził moje kubki smakowe ;) Red Mu Dan jest oksydowana? bo wygląd liści zdaje się temu przeczyć?
OdpowiedzUsuńTak teraz patrzę na to zdjęcie i chyba się te liście jakby "prześwietliły" od lampy błyskowej... ;) W rzeczywistości są one o wiele ciemniejsze, przez co wydaje się być bardziej oksydowana, niż wskazuje na to pierwsze zdjęcie :) Chyba w wolnej chwili podmienię to zdjęcie :D Bo w sumie nie odzwierciedla za bardzo rzeczywistości... ;)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie! :)
Właśnie dodałem nowe zdjęcie... chyba bardziej obiektywne :) Wcześniej chyba za blisko przystawiłem lampę błyskową... :) Chociaż jak przyjrzałem się liściom, to i tak nie są one oksydowane w takim stopniu, jak klasyczne czerwone chińskie herbaty. :)
Usuńnie jest łatwo pokazać prawdziwą twarz herbaty, ale to nowe zdjęcie faktycznie trochę lepiej ukazuje czerwony/ czarny charakter liścia ;) może kiedyś będzie mi dane zobaczyć Red Mu Dana na własne oczy...
OdpowiedzUsuń